Świętości tych miejsc nie strzegą ani kanoniczne dyspozycje, ani konserwatorska czujność. "Uszanuj to miejsce tak, jak oczekiwałbyś od innych szacunku dla grobów twoich przodków" - czytamy na tabliczce, którą wieszamy na drzewie.
Mówi się o nich "poniemieckie", choć nie tylko Niemcy na nich leżą. Najczęściej wszystkie są do siebie podobne. Poza starodrzewem i barwinkiem niewiele wskazuje, że to cmentarz. Znakiem rozpoznawczym może być jeszcze dzikie wysypisko, na szczęście coraz rzadziej. Świętości tego miejsca nie strzegą ani kanoniczne dyspozycje, ani konserwatorska czujność, ani nawet głęboko zakorzenione przekonania.
- Władze pisały w dokumentach, że cmentarz jest zlikwidowany. Tymczasem zlikwidowane zostały krzyże, kamienne płyty, ale nie ciała. One dalej są pod ziemią. Są więc i cmentarze - mówi ks. Rafał Figiel, prowadząc na nekropolię w Donatowie.
Ta, która przylega do położonego naprzeciw małego kościoła gospodarstwa, wychodzi poza niechlubne standardy. Ogrodzona współczesną siatką, dobrze świadczy o mieszkańcach wsi. Od dwóch lat ekumeniczna ekipa ze Świdwina złożona z katolickiego księdza, protestanckiego pastora i miejscowego regionalisty, rusza w teren. Szukają po lasach, wieszają dwujęzyczną tabliczkę, przypominają. Czasami zdarza im się wracać "na miejsce zbrodni".
- Najczęściej to rzeczywiście działa. Jakby miejsce było bardziej uszanowane. I tylko kilka tabliczek zniknęło - przyznaje Zbigniew Czajkowski.
Ksiądz Rafał ma niespodziankę. Kilka dni temu dowiedział się, że w Donatowie jest drugi cmentarz. Drogą ze starej mapy nie przejdziemy, trzeba dookoła. Chociaż i tu leśny dukt straszy kałużami i rozjeżdżanymi koleinami. Potem jeszcze kawałek szybkim marszem i kończy się droga. Cmentarz pojawia się nagle, gdy potykamy się o pierwsze groby. Dopiero wtedy w grubej warstwie liści pojawiają się kamienne podmurówki.
Nekropolia zniknęła z ewidencji i społecznej świadomości. Są tylko ostatnie ślady.
"Uszanuj to miejsce tak, jak oczekiwałbyś od innych szacunku dla grobów twoich przodków" - czytamy na białej tabliczce, którą przybijamy do starego grabu.
Więcej o akcji w numerze 47. wydania papierowego „Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego” na najbliższą niedzielę.