Ich akcję zainicjowała córka jednego z funkcjonariuszy. Mały kamyk poruszył lawinę dobra.
Koszalińskie Hospicjum im. św. Maksymiliana Kolbego zmaga się z prawdziwą klęską… urodzaju. To wielka odpowiedź na apele borykającej się z trudnościami finansowymi placówki.
- Odezwały się do nas chyba wszystkie instytucje z Koszalina i okolic, a teraz okazuje się, że darczyńców mamy nawet pod Człuchowem! To ogrom dobrych serc, które nas wspierają! - cieszy się dyrektor Grażyna Zięba, witając w hospicyjnych progach kolejnych naśladowców świętego biskupa Mikołaja.
Tym razem w tę rolę wcielili się przedstawiciele służby więziennej, którzy przywieźli do Koszalina prezenty kupione za pieniądze z przeprowadzonej w swoich szeregach zbiórki. Oprócz żywności w paczkach znalazły się też środki higieny czy materiały opatrunkowe.
- Inicjatorem zbiórki była córka jednego z funkcjonariuszy, która z kolegami z klasy zbierała rzeczy dla hospicjum. Dotarła do nas przygotowana przez nią ulotka i jak mały kamyczek poruszyła lawinę. Podchwyciliśmy ten pomysł i zaprosiliśmy do udziału naszych funkcjonariuszy. Jak zawsze odpowiedzieli gotowością do pomocy - przyznaje mjr Ewa Bartkowska, dyrektor aresztu śledczego w Koszalinie.
Z przeprowadzonej w swoich szeregach zbiórki więziennicy zrobili zakupy najpotrzebniejszych placówce rzeczy. ks. Marcin GajowniczekFundusze zbierali także w oddziałach zewnętrznych, przyłączyły się związki zawodowe oraz parafia w Gwieździnie, której proboszczem jest kapelan czarneńskiego Zakładu Karnego. Parafianie z oddalonej o ponad sto kilometrów od Koszalina wspólnoty bez wahania zabrali się za przygotowywanie świątecznych paczek.
- To niesamowite, jak wielkiej życzliwości doświadczamy - cieszy się Grażyna Zięba.
Jak zauważa, równie ważne jak same prezenty, z którymi przyjeżdżają goście, jest to, że o hospicjum się myśli, mówi, chce wpierać działanie.
- Każdy taki gest pokazuje, że hospicjum jest ważnym i potrzebnym miejscem, że ludzie nie chcą, żeby zniknęło z mapy. To krzepiące, bo wiemy, że w trudnej sytuacji nie jesteśmy sami, mamy przyjaciół. A to daje nadzieję i otuchę - dodaje dyrektor koszalińskiego hospicjum.