Dzięki wdzięcznej pamięci robotnika przymusowego i determinacji lokalnego pasjonata historii, szczątki Elisabeth Lohrke, zamordowanej przez czerwonoarmistę trzydziestoletniej matki dwójki dzieci, znalazły miejsce spoczynku na szczecineckim cmentarzu.
Była to uroczystość niezwykła i mocno spóźniona. Ale też bardzo wyczekiwana przez najbliższych zamordowanej kobiety. Potomkowie kobiety po wojnie wielokrotnie wracali w miejsce jej kaźni, bezskutecznie szukając anonimowego, pospiesznego pochówku dokonanego w początkach marca 1945 r.
Elizabeth Lohrke razem z mężem i dwójką synów mieszkała niedaleko Szczecinka.Tu pod koniec lutego znaleźli ich czerwonoarmiści. Jeden z nich zaciągnął opierającą się kobietę do stodoły; gdy ta walczyła z gwałcicielem, ten wystrzelił z pistoletu w jej twarz. Cierpienia kobiety pozbawionej jakiejkolwiek pomocy medycznej skończyły się po tygodniu, 6 marca. Bliscy pochowali ją koło domu w pobliżu wsi Spore, kilka metrów od drogi.
Historię tragedii opisał w swoich książkach „Maluśki” i „Powroty” Tadeusz Łoszewski, wówczas trzynastoletni chłopiec, wysłany z Łodzi do III Rzeszy na roboty przymusowe. Rodzina Lohrke otoczyła go troskliwą życzliwością.
– To inna rzeczywistość niż ta, jaką sobie przez lata wyobrażaliśmy. Pokazująca, że nie możemy mierzyć wszystkich jedną miarą. Ich postawy i wybory zależały nie tylko od szerokości geograficznej, w jakiej się urodzili. Żaden kolor czy narodowość nas nie określają, ale nasze czyny – przypominał na cmentarzu Irek Markanicz, dyrektor Muzeum Regionalnego w Szczecinku.
Epilog do tej historii dopisał Dariusz Trawiński, pasjonat lokalnej przeszłości, który od lat tropi ślady zbrodni niemieckich z czasów II wojny światowej i sowieckich, dokonywanych także po wojnie w rejonie szczecineckim. Prochy ofiar zdają się go wołać. Jego determinacja i upór sprawiły, że udało się odnaleźć grób Elizabeth Lohrke, odnaleźć jej rodzinę, przeprowadzić identyfikację i doprowadzić do godnego pochówku kobiety.
– W marcu przeczytałem książki, w czerwcu znalazłem szczątki Elizabeth. Zrobiłem to nielegalnie. Ale od razu się przyznałem – nie ukrywa Dariusz Trawiński. Dzisiaj domu na leśnej kolonii już nie ma. Trudno nawet odnaleźć fundamenty. – Pomógł mi kolega z wykrywaczem metalu. Potem po prostu poprosiłem o pomoc z góry i zacząłem kopać. To wręcz cud, bo znalazłem niemal od razu – opowiada.
Równie szybko udało się znaleźć bliskich zamordowanej kobiety.
– Takie sprawy czasami ciągną się latami albo kończą fiaskiem. Tu poszło bardzo szybko, właściwie w dwa dni – przyznaje Dariusz Czerniawski z Izby Muzealnej w Bornem Sulinowie, który z pomocą przyjaciela z Niemiec odnalazł rodzinę Lohrke.
Młodszy syn Elizabeth, który miał w chwili tragedii kilka miesięcy, zmarł w 2014 r. Starszy jeszcze żyje. Rodzina przyjedzie do Szczecinka w maju.
– Takie wydarzenia przypominają czym jest wojna, pokazują jej okrucieństwo i bezsens, i jak zwykły człowiek jest bezradny wobec nich. Tragicznej historii nie zmienimy, ale po latach może wypłynąć z niej coś dobrego. To bardzo ważne dla członków tej rodziny, dla których ta historia była jak zadra w sercu – dodaje.
W zorganizowaniu uroczystości pogrzebowej pomogli włodarze miasta. Na szczecineckim cmentarzu kobietę żegnała garstka znających jej historię. Wśród nich byli też mieszkańcy Grochowisk.
– Znamy tę historię z książki, ale od dzieciństwa słyszeliśmy o tym, jak wiele zła tu się po zaraz po wojnie wydarzyło. Mamy znicz, zapalimy symbolicznie. Myślę, że trochę spokojniejsze będą teraz serca – mówi Teresa Malinowska, która przyjechała razem z mężem Stanisławem. Ich dom stoi niedaleko od miejsca, w który rozegrała się tamta tragedia.
Zgromadzeni nad grobem Elisabeth Lohrke żegnali ją po polsku i po niemiecku. Uroczystości przewodniczył ks. Janusz Staszczak, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej z Koszalina.
– Wydaje się, że od słowa nic nie zależy i można mówić różne rzeczy. Słowo ludzkie także ma moc. Zmienia człowieka ku dobremu lub ku złemu. Jeśli padają słowa nienawiści, jeśli znajdą aplauz i uznanie, rodzi się nienawiść. Nienawiść, która zawsze zbiera krwawe żniwo, która zawsze rodzi przemoc. A jeśli przemoc pocznie – rodzi śmierć. Elizabeth jest jej ofiarą – mówił duchowny, przypominając o tym, że podobne wydarzenia dzisiaj są udziałem mieszkańców Ukrainy.
Pogrzeb Elisabeth Lohrke jest kolejnym upamiętnieniem ofiar żołnierzy Armii Czerwonej w Szczecinku. Przed kilkoma miesiącami, także z inicjatywy Dariusza Trawińskiego, udało się stworzyć ścieżkę edukacyjną wskazującą miejsca pochówku osób, którzy po wojnie zostali zamordowani przez żołnierzy radzieckich. Kilka dni temu zaś pasjonat doprowadził do upamiętnienia w pobliżu wsi Wilcze Laski Bolesława Stachowiaka, żołnierza polskiego, który został powieszony przez Gestapo jesienią 1942 r.