W Wałczu, Pile, Świdwinie, w koszalińskich cerkwiach i w sanktuarium szensztackim gromadzili się wierni i duchowni różnych wyznań chrześcijańskich, by razem wołać o jedność.
Tegoroczne obchody Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan rozpoczęły się od wałeckiego kościoła św. Mikołaja. – To nie tylko czas wołania w intencji jedności, ale również okazja do uczynienia rachunku sumienia z tego, co jedności służy i co się jej sprzeciwia – podkreślał bp Zbigniew Zieliński, który przewodniczył Mszy św. Koncelebrowali ją referent ds. ekumenizmu oraz proboszczowie wałeckich parafii grecko- i rzymskokatolickich. W modlitwie uczestniczył również proboszcz miejscowej parafii prawosławnej. – W imieniu tych, którzy przybyli do Wałcza, chciałbym wam serdecznie, bracia i siostry, podziękować za wielkie wsparcie, które doświadczamy każdego dnia z waszej strony, zarówno to materialne, jak i modlitewne, niezmiernie ważne – mówił ks. Artur Graban, proboszcz prawosławnej parafii. Za pomoc wyrażał wdzięczność również proboszcz wspólnoty greckokatolickiej. – Potrzeba nam wiary, która jest w stanie wszystko przezwyciężyć, nadziei, która nigdy nie gaśnie, i miłości, która jest w stanie nas wszystkich pojednać, która jest w stanie wszystko wybaczyć – mówił ks. Paweł Poczekajło.
Bez wykładów
Kolejnym przystankiem TMoJCh była koszalińska cerkiew prawosławna, w której przedstawiciele miejscowych Kościołów uczestniczyli w ekumenicznej wieczerni, czyli prawosławnych nieszporach. Słowo Boże wygłosił ks. radca Janusz Staszczak, proboszcz parafii ewangelicko-augsburskiej, przewodniczący Polskiej Rady Ekumenicznej w Koszalinie. Odwołując się do łodzi jako symbolu ruchu ekumenicznego i Kościoła, wskazywał, że „na morzu nie ma znaczenia czy ocali nas wielki okręt, czy szalupa okrętowa. Ważne jest uratowanie życia”. – Nie mamy jednej łodzi, ale jest ich wiele. Każda chce naśladować Noego, zbierając na pokład szukających ratunku. Może jednak być i tak, że zajęci urządzaniem własnych łodzi nie pamiętamy, po co je zbudowano. Marzą nam się ekskluzywne jachty dla swoich i godnych, którzy będą pasować do wyobrażeń o podróży. Boimy się, że z tymi czy tamtymi nie da się popłynąć albo że wielość łodzi jest mniej skuteczna – mówił przewodniczący koszalińskiego oddziału Polskiej Rady Ekumenicznej. Słowo do wiernych skierował również bp Krzysztof Zadarko. Przypomniał, że obok wymiaru duchowego i naukowego ekumenizm ma także wymiar konkretnego działania. – Trzeba nam dzisiaj odkrywać ekumenizm miłości konkretnej, który – jeśli na drodze spotka podziały uczynione przez politykę, wojnę, czy historię – nie będzie martwy – podkreślał. Przewodniczący Rady KEP ds. Migracji, Turystyki i Pielgrzymek dzielił się tym, co zobaczył w Michałowie na polsko-białoruskiej granicy. – Tam nie ma wykładów z ekumenizmu. Tam ekumenizm jest prosty i praktyczny, odkładający na bok spory i interesy. Na koniec burmistrz powiedział mi: „Kiedy jest się chrześcijaninem, nie można zostawić drugiego człowieka, zwłaszcza gdy grozi mu śmierć”. To ekumenizm, którego nam dzisiaj bardzo potrzeba – podkreślał bp Zadarko.
Przepraszam i wybaczam
– Boli fakt, że na wchodzie są bracia chrześcijanie, którzy błogosławią śmierć. Boli również fakt, że bracia na zachodzie pozwolili się przejechać walcowi sekularyzmu. Sprawowane tu nabożeństwo składało się z biblijnych czytań, komentowanych przez duchownych pilskich Kościołów – zauważył hierarcha w kościele św. Jana Bosko. – Burzenie murów oznacza gotowość do poznawania innych. Jest to wzbogacające, ponieważ zawsze możemy czegoś się nauczyć od innych, od tych drugich, których może nie znamy. Tylko krzyż Chrystusa może zburzyć dzielący nas mur wrogości i podziałów – mówił pastor Aleksander Matwiejczuk, odnosząc się do fragmentu z Listu św. Pawła do Efezjan. Z kolei ks. Paweł Poczekajło z Kościoła greckokatolickiego, odnosząc się do Księgi Apokalipsy św. Jana, mówił o Kościele, który musi przejść przez wiele przeciwności, prześladowań, w tym rozłamów, które jednak nie będą w stanie całkowicie go zniszczyć. Ksiądz Tomasz Wola komentował fragment z Listu św. Pawła do Kolosan. Zwrócił szczególną uwagę na kwestię wybaczenia. – Naprawa każdych relacji, począwszy od tych między Kościołami, zaczyna się od dwóch prostych słów: „przepraszam” i „wybaczam” – przypomniał duchowny z Kościoła ewangelicko-augsburskiego. Ewangelia podczas nabożeństwa została odczytana w trzech językach: po polsku, ukraińsku oraz po łacinie. Homilię po niej wygłosił biskup.
Czyńcie dobro
W ostatnim dniu TMoJCh wierni i duchowni różnych wyznań spotkali się w koszalińskiej konkatedrze greckokatolickiej. Nabożeństwo było również modlitwą o pokój w Ukrainie. – Nie można czynić dobra, nie hołdując sprawiedliwości, i nie można być złym, szukając sprawiedliwości. To, co dzieje się za wschodnią granicą, ilustruje takie zestawienie myśli. Wojny i podziały nie biorą się z ludzkich cnót, tylko z ludzkich grzechów i zaniedbań – mówił bp Zbigniew Zieliński, nawiązując do hasła tegorocznego TMoJCh: „Czyńcie dobro, szukajcie sprawiedliwości”. Głos pod koniec spotkania zabrali także duchowni reprezentujący wspólnoty tradycji protestanckiej. – Są trzy rzeczy, które nas jednoczą. Po pierwsze, jest to słowo Boże, które nas uczy. Po drugie, modlitwa, która jest odpowiedzią na to słowo. Po trzecie, to, co czynimy, będąc pod wpływem Ewangelii – zauważył ks. Janusz Staszczak, zwracając uwagę na konieczność konkretnych działań, np. wobec potrzebujących, w tym także poszkodowanych z powodu wojny w Ukrainie. – Aby podobać się Panu Bogu, konieczne jest dawanie świadectwa naszego życia. Czy nasza postawa będzie faryzejską, czy samarytańską? Każdy z nas musi indywidualnie odpowiedzieć sobie na to pytanie – mówił z kolei ks. Sebastian Bestrzyński z Kościoła ewangelicko-metodystycznego. Jeszcze jedno nabożeństwo ekumeniczne, kilka dni po zakończeniu TMoJCh, odbyło się w kościele pw. św. Michała Archanioła w Świdwinie.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się