Przez dziesięciolecia służył najpierw jako miejsce pozyskiwania taniego surowca, potem osłonięte przed wzrokiem sąsiadów wysypisko. Dzisiejsi mieszkańcy Koziej Góry chcą przywrócić pamięć o tych, którzy mieszkali we wsi przed nimi.
O tym, że spoczywają tu ludzie, dziś przypominają jedynie tu i ówdzie odsłonięte cokoliki, w których mocowane były żeliwne krzyże, podmurówki lub po prostu zapadająca się ziemia. Pamięć o dawnych mieszkańcach wsi Koseeger została w latach 70. ubiegłego wieku zrecykingowana w okolicznych zakładach kamieniarskich, rozbita na drobne porcelanowe kawałki, zepchnięta spychaczem. Jak wiele innych pomorskich nekropolii, noszących piętno „poniemieckich”.
- Trzeba było zobaczyć, jak to wyglądało rok temu - uśmiecha się Marzena Zajfert, zdejmując robocze rękawice. To w jej głowie zrodził się pomysł, by uporządkować oddalony o kilkaset metrów od głównej drogi cmentarz. - Strasznie to wyglądało. Hałdy śmieci. Wstyd, bo miejsce, jakby nie było, poświęcone. Ci ludzie tworzyli tę wieś, budowali domy, w których mieszkamy - opowiada liderka projektu i główny motor napędowy przedsięwzięcia.
Ubiegłej wiosny to miejsce było po prostu schowanym przed ludzkim wzrokiem dzikim wysypiskiem śmieci. Dzięki staraniom lokalnej społeczności śmieci zostały zebrane, teren wyczyszczony, a spod warstwy ziemi i liści zaczęły pokazywać się relikty dawnego cmentarza.
- 60 worków śmieci wynieśliśmy - kiwa głową Zygfryd Hoffman. Zdążył zapamiętać niezniszczoną koziogórską nekropolię zanim wyjechał stąd z rodzicami blisko pół wieku temu.
- Nie mieliśmy tutaj bliskich, bo moi rodzice przyjechali na ziemie zachodnie już po wojnie, ale mój tato jako Niemiec dbał o ten cmentarz. Pamiętam kaplicę, do której prowadziła główna alejka. Czerwoną, murowaną, krytą dachówką, z takimi masywnymi drzwiami - opowiada i pokazuje w centralne miejsce cmentarza, gdzie ze ściany kaplicy pozostały przy ziemi dwa rzędy cegieł.
Niewiele więcej można znaleźć wokół kaplicy. Przy jednym z niedużych grobów nie ma już krzyża ani tabliczki. Pani Marzena jednak doskonale wie, kto jest tu pochowany.
- To ciocia pana, który urodził się w domu, w którym ja dzisiaj mieszkam. Miała 14 lat, kiedy nieszczęśliwie upadła na łyżwach i uderzyła się w głowę. Zmarła zanim dojechał lekarz - opowiada niewesołą historię, która towarzyszy jej od dzieciństwa.
- Tu się urodziłam i wychowałam. Wprawdzie, kiedy byłam na tyle duża, żeby pamiętać, cmentarz był już zdewastowany, ale pamiętam kilka grobów z tablicami. Przychodziliśmy tutaj i dbaliśmy o nie - tłumaczy, nim łyżka porządkującej gruzowisko koparki, nie trafi na metalowy krzyż. Choć korozja nie obeszła się z nim łaskawie, pan Zygfryd rozpoznaje brzmienie słyszanego w dzieciństwie nazwiska.
Pani Marzena nie ukrywa radości z kolejnego znaleziska. Kilka nagrobków znaleźli podczas wcześniejszych prac, rano trafili m.in. na kilka innych, dobrze zachowanych. Między innymi miejscowego kowala, który nie dożył 33 urodzin. Z zachowanych nagrobków poddanych renowacji powstanie lapidarium, na które fundusze udało się pozyskać z programu Społecznik.
- Chcemy dowiedzieć się czegoś więcej, choćby i małych szczegółów, które przybliżą nam spoczywające tu osoby, sprawią, że przestaną być dla nas anonimowe - mówi Marzena Zajfert.
- Dobrze, że pamięta się o tych ludziach. Myślę, że to po prostu sprawa szacunku. Oni nie mieli wpływu na historię - mówi pan Zygfryd.
Uporządkowywanie ewangelickiego cmentarza w Koziej Górze to kolejne takie przedsięwzięcie w gminie Karlino. Wcześniej pomysł o przywróceniu pamięci o dawnych mieszkańcach z powodzeniem zrealizowali mieszkańcy wsi Kowańcz.