To był wieczór pełen wrażeń i wzruszeń. Śpiewający polonusi podrywali białogardzką publiczność do owacji na stojąco.
Już ponad pół wieku Koszalin jest niekwestionowaną stolicą polskiej pieśni chóralnej za sprawą festiwalu, na który przyjeżdżają polonusi z całego świata. W tegorocznej, popandemicznej edycji wydarzenia wzięło udział pięć zespołów: z Białorusi, Francji, Armenii i Ukrainy, łącznie ponad stu chórzystów.
Tradycją Światowego Festiwalu Chórów Polonijnych jest wielki koncert galowy, podczas którego uczestnicy prezentują to, z czym przyjechali oraz to, czego nauczyli się przez kilka wypełnionych pracą dni. W wieczór poprzedzający występ w Koszalińskiej Filharmonii, artyści pojawili się także w białogardzkim kościele Mariackim.
Chóry: Kraj Rodzinny z Baranowiczów, Piast z Paryża, Verum Cantus z Mińska, Poloniada z Erewania i Polski Amatorski Chór Kameralny im. Juliusza Zarębskiego z Żytomierza zachwyciły białogardzką publiczność przywiezionym ze sobą repertuarem polskich pieśni religijnych i ludowych.
- Jeżeli mielibyśmy się od kogoś uczyć patriotyzmu i umiłowania polskiej kultury, to właśnie od nich. My trochę nie doceniamy naszego dorobku. Oni wkładają w każdą pieśń wiele zaangażowania i uczucia, i to słychać. Ten festiwal to emocje i polskość - podsumowuje wieczór dyrektor organizacyjny Polonijnej Akademii Chóralnej Paweł Mielcarek.
Ale koszaliński festiwal to również dni wypełnione pracą. Miejscowi (bo polonusom towarzyszył również białogardzki chór Bel Canto) i przyjezdni artyści pod okiem doświadczonej kadry z akademii muzycznych z całego kraju doskonalili swoje umiejętności i poszerzali repertuar o nowe utwory, przede wszystkim współczesnych kompozytorów.
- Poziom zawsze jest dobry, ale w tym roku jest wyjątkowy. Chóry się odmłodziły. Nie mam nic przeciwko dojrzałym zespołom, ale to świetnie, że pojawiło się następne pokolenie zainteresowane chóralistyką. Doskonale się przygotowali, dzięki temu, pracując tu na próbach, mogliśmy robić muzykę. Nie czytać nuty, tylko odnajdować to, co jest między nutami - przyznaje prof. Przemysław Pałka, dyrektor artystyczny Polonijnej Akademii Chóralnej i 17. Światowego Festiwalu Chórów Polonijnych, chwaląc zdyscyplinowanie chórzystów i ich ciężką pracę, jaką wykonali w swoich krajach.
Można to było usłyszeć podczas występu połączonych chórów, które wystąpiły pod dyrekcją prof. Przemysława Pałki z Akademii Muzycznej w Poznaniu, prof. Elżbiety Wtorkowskiej, rektor Akademii Muzycznej w Bydgoszczy i Jakuba Koterby z poznańskiej AM.
Wśród zaprezentowanych utworów były m.in. „Suplikacje” prof. Andrzeja Cwojdzińskiego, który kilkakrotnie sprawował funkcję dyrektora festiwalu. W ubiegłym roku, oprócz koszalińskiego kompozytora, zmarła jeszcze dwójka współtwórców festiwalu: jego żona Gabriela Cwojdzińska oraz Zbigniew Ciechanowski, inicjator wydarzenia oraz prezes stowarzyszenia Wspólnota Polska. Tegoroczna edycja koszalińskiego festiwalu jest swoistym hołdem dla tych artystów.
Dziś wieczorem uczestnicy 17. Festiwalu Chórów Polonijnych wystąpią w Koszalińskiej Filharmonii. Jutro o godz. 10.30 razem z bp. Krzysztofem Zadarką będą modlić się w intencji Polonii w kościele Ducha Świętego w Koszalinie.
Więcej o festiwalu i jego uczestnikach w wydaniu papierowym "Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego" nr. 35 na niedzielę 3 września.