Bóg buduje Wieczernik w Skrzatuszu

Zaczęli bez biznesplanu i kapitału, za to z przekonaniem, że to nie ich pomysł. Powiesili na płocie baner: "Tu budujemy dom Cenacolo". I zapraszają, by włączyć się w to dzieło.

Przy skrzatuskim sanktuarium powstaje wyjątkowe miejsce. Jest jak konkretna odpowiedź na tytuł, w którym Maryja jest tu czczona: Matka Miłości Zranionej i naszej nadziei.

Może dlatego wspólnota, która pomaga uzależnionym odzyskiwać wolność i nowe życie tak dobrze się tu czuje? Zjeżdżają na spotkania i rekolekcje, a pracujący w sanktuarium członkowie wspólnoty są jak żywe świadectwo podnoszenia z upadku. 

- Od jakiegoś czasu Maryja przytula tu wspólnotę. Ja ich tylko zapraszam: na spotkania, rekolekcje, albo żeby w czymś nam pomogli. A Skrzatusz zapada im w serca. Teologia tego sanktuarium idealnie wpisuje się w duchowość Cenacolo - przyznaje ks. Wacław Grądalski, skrzatuski kustosz, który ponad 20 lat temu zaprosił wspólnotę do Polski, do podkoszalińskiego Giezkowa.

Kto padł na pomysł zbudowania domu wspólnoty w Skrzatuszu? Kustosz bez wahania odpowiada, że Pan Bóg. On jedynie modlił się i wsłuchiwał.

Najpierw był pomysł kupienia gospodarstwa w pobliżu sanktuarium. Ale za co? Więc prosił, aż… wyprosił.

- Znalazł się sponsor, choć ostatecznie do transakcji nie doszło. Ale pieniędzy wystarczyło na zakup kawałka ziemi. Skoro tak, to budujemy! - opowiada ks. Grądalski.

Zaczęli bez biznesplanu i pieniędzy. Na płocie powiesili baner „Tu budujemy dom Cencacolo” i czekali, co będzie dalej. A dalej jest tak, że za chwilę budynek będzie przykryty dachem.

Na pytanie, jak to możliwe ks. Wacław odsyła do Biblii: „Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię”. - Nigdy nie mamy zapasu pieniędzy, ale dom rośnie. Jest tyle, ile trzeba - mówi.

I ta odpowiedź ludzi, którzy włączają się w dzieło budowy, utwierdza w przekonaniu, że plany skrzatuskiego domu wykreślił najlepszy Architekt.

Co znajdzie się po dachem? - Kaplica! - odpowiada bez wahania ks. Wacław.

To zawsze najważniejsze miejsce każdego z domów wspólnoty. Choć ten skrzatuski będzie nieco inny niż typowy dom wspólnoty.

- Dość dużym problemem dla członków wspólnoty jest moment wychodzenia do świata, moment opuszczania inkubatora, w którym rodziła się na nowo miłość. Ten dom ma być takim miejscem przejścia: jedną nogą już w świecie, pracując, także w sanktuarium, spotykając się z różnymi ludźmi, ale jeszcze wracając do domu wspólnoty - opowiada skrzatuski kustosz.

Dom poprowadzi małżeństwo, które postanowiło służyć swoim życiem Cenacolo. Jacek, który przeszedł drogę od uzależnienia do prowadzenia domu wspólnoty i jego żona Ewa. Najprawdopodobniej znajdzie w nim miejsce 20 mężczyzn.

– Ale Pan Bóg jeszcze nie powiedział, co będzie dalej – zastrzega ze śmiechem ks. Wacław. Dom ma być życzliwy, otwarty, ciepły. A jeśli okaże się za mały… - To będziemy myśleć, jak go rozbudować – mówi po prostu.

Wspólnota Cenacolo zrodzona z charyzmatu zmarłej niedawno zakonnicy Elviry Petrozzi od 40 lat niesie pomoc młodym ludziom. Przez Wieczernik, bo tak tłumaczy się nazwę wspólnoty, przeszło ponad 30 tys. uzależnionych, dla których jedynym programem terapeutycznym było „Gesu guarisce” - Jezus leczy.  Cenacolo nie ma tradycyjnej metody leczenia z uzależnień - nie stosuje się ani specjalistycznych terapii, ani leczenia farmakologicznego. Jest modlitwa, praca, przyjaźń.

W 20 krajach świata Cenacolo ma ponad 70 domów. Ten w Skrzatuszu będzie piątym otwartym w Polsce. Informacje o tym, jak włączyć się w dzieło budowy można znaleźć na stronie skrzatuskiego sanktuarium.


Więcej w najnowszym, 39. numerze papierowego wydania "Gościa Koszalinsko-Kołobrzeskiego".

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..