Koszalinianka Hanna Grzybowska zainicjowała odnawianie mogił w Ośrodku Trędowatych w Jeevodaya w Indiach.
Hanna Grzybowska, parafianka kościoła pw. św. Wojciecha w Koszalinie, w 2006 roku podjęła adopcję serca wobec Hindusa Dhaneshwara Patela i mimo że jest on już dorosły, nadal go wspiera i odwiedza (program "Adopcja serca" prowadzony jest przez Sekretariat Misyjny Jeevodaya należący do Instytutu Prymasa Wyszyńskiego).
W tym roku koszalinianka miała okazję wyruszyć do Indii w sezonie jesiennym, toteż wzięła udział w tamtejszych obchodach uroczystości Wszystkich Świętych, m.in. w zaduszkach w Ośrodku Trędowatych w Jeevodaya.
‒ Po raz szósty przyjechałam do Indii. Okazją było zaproszenie na ślub, który odbył się w połowie listopada, a także odwiedziny mojego adoptowanego syna Dhaneshwara, który pochodzi z rodziny trędowatych i mieszka w Raipurze w kolonii dla chorych – mówi Hanna Grzybowska.
Jak opowiada, w Jeevodaya w dniu Wszystkich Świętych mieszkańcy uczestniczą w uroczystej Mszy świętej i niektórzy odwiedzają cmentarz. Jednak dopiero nazajutrz, w dzień zaduszny odbywa się uroczysta procesja na cmentarz, w której biorą udział wszyscy mieszkańcy, a także dzieci z Ośrodka Trędowatych. Co ciekawe, w uroczystościach zadusznych biorą udział nie tylko chrześcijanie, ale też hinduiści. Tuż przy kościele znajduje się grób założyciela ośrodka – o. Adama Wiśniewskiego, polskiego pallotyna, dr. nauk medycznych.
‒ Dzięki wielkiemu, pięknemu i niesamowitemu dziełu ojca Wiśniewskiego powstało Jeevodaya koło Abhanpuru – wyraża swoją wdzięczność koszalinianka.
Następnie procesja wędruje z kościoła na cmentarz (który nie jest duży, liczy ok. 120 grobów) wierni odmawiają Różaniec, jak zresztą co dnia podczas nabożeństw. Na grobach są pozapalane świeczki i wetkniętych jest sporo tlących się kadzidełek. Dziewczynki i chłopcy niosą kwiaty, którymi obsypują groby. Potem jest czas indywidualnego odwiedzania mogił.
– Groby są bardzo proste, to uklepane ubogie mogiły z zatkniętym krzyżem, nagrobków z kamienia jest zaledwie kilka – relacjonuje pani Hanna. Niektóre były na tyle zniszczone, że wymagały odnowienia. Koszalinianka (która brała w ubiegłych latach udział w akcji „Iskierka pamięci” zorganizowanej na koszalińskim cmentarzu przez Rycerzy Kolumba, a polegającej właśnie na odnawianiu nagrobków i stawianiu nowych krzyży), zainicjowała akcję odnowienia mogił w Jeevodaya.
‒ Tutejsze Zaduszki są bardzo wzruszające, w taki duchowy sposób – mówi pani Hanna – dla mnie zaś szczególnie, gdy przeżywam ten czas z dala od ojczyzny, rodziny, a zwłaszcza od moich bliskich zmarłych. To sprzyja temu, że układam w sobie drogę do Pana Boga, że mam, tu, w Jeevodaya, bardzo osobisty duchowy czas.