Rodzina salezjańska i mieszkańcy Czaplinka pożegnali ks. Jerzego Szurgota. W ostatniej drodze wrócił do kościoła, w którym przyjął pierwsze sakramenty, gdzie służył przy ołtarzu i marzył, by zanieść Ewangelię na krańce świata.
Spełnił to marzenie, wstępując do zgromadzenia księży salezjanów. Większą część swojego kapłańskiego życia spędził jako misjonarz w Afryce: w Zambii, Zimbabwe, Namibii.
- Dziękujemy za dobro, którym się dzielił ks. Jerzy, za jego życie salezjańskie, kapłańskie, misyjne. Żegnamy się z osobą nietuzinkową, szczególną. Kiedy stoimy przy jego trumnie, towarzysząc mu w ostatniej ziemskiej drodze, prosimy Boga, żeby przyjął dobro, którym ks. Jerzy dzielił się z innymi, i z prośbą o miłosierdzie, jeśli jest coś do naprawienia - mówił ks. Tadeusz Itrych. Inspektor pilskiej prowincji salezjańskiej przewodniczył Mszy św. w kościele Podwyższenia Krzyża Świętego, podczas której rodzeństwo, współbracia salezjanie, przyjaciele i mieszkańcy Czaplinka żegnali zmarłego kapłana.
W ostatnią drogę odprowadzali go z kościoła, w którym wszystko się zaczęło. - Tutaj przyjęliśmy sakrament chrztu świętego, Komunii św., bierzmowania. Tutaj razem służyliśmy przy ołtarzu. Tu, w Czaplinku i wokół niego, bawiliśmy się w Indian, marząc, żeby kiedyś spotkać jednego z nich. Tu chodziliśmy do jednej szkoły, siedzieliśmy w jednej ławce. Stąd pojechaliśmy razem do Koszalina do pracy. Byliśmy u jednego majstra, mieszkaliśmy w jednym pokoju w hotelu robotniczym. Tam Jurek uśmiechał się trochę z niedowierzaniem, gdy pisałem podanie do nowicjatu - wspomina ks. Stanisław Pikor. - Na drugi dzień spotkaliśmy się w Czaplinku, tu, na rogu przy kościele. Powiedziałem, że niosę podanie do proboszcza. Bez wahania powiedział: "Idę z tobą".
Swoimi wspomnieniami o zmarłym dzielili się też inni współbracia salezjanie. Opowiadali o jego posłudze misyjnej, zasługach położonych na rzecz budowy struktur salezjańskich w Afryce, pracy z najuboższymi. Jak uczył ich stolarstwa, którego sam się nauczył, zanim został księdzem.
- Rozsławiał Czaplinek po krańce ziemi i wrócił tu, żeby dać świadectwo. Wydaliście pięknego misjonarza, który zawojował świat. Wrócił tu, żeby odpocząć i czekać na nagrodę, którą na pewno wysłużył sobie, pochylając się nad każdym Afrykańczykiem, przyprowadzając wielu do Boga - mówił ks. Tadeusz Niedziela żegnającym kapłana mieszkańcom Czaplinka.
Dowodem na to, jak wielkim szacunkiem otaczano misjonarza, była przywoływana kilkakrotnie podczas wspomnień o zmarłym wizyta w Czaplinku zambijskiego hierarchy bp. Chinhsa podczas jubileuszu 25. rocznicy święceń kapłańskich ks. Jerzego. - Na zakończenie kazania biskup powiedział: "Dajcie nam więcej takich Jurków!". Dla mnie to było niesamowite! Skoro przyjechali tutaj, żeby dać wyraz swojej wdzięczności, znaczyło to, że cała jego praca, jego pochylanie się nad innymi były tak szczere, tak prawdziwe - mówił w kazaniu również pochodzący z Czaplinka ks. Mariusz Chamarczuk, dyrektor wspólnoty w Ladzie nad Wartą.
Ostatnie miesiące misjonarz spędził w pilskiej parafii Świętej Rodziny. Zmarł w poznańskim szpitalu 16 stycznia, w 72. roku życia, 53. ślubów i 43. kapłaństwa.
- Wiara w świętych obcowanie każe nam ufać, że kiedy modlimy się dzisiaj za Jerzego, on modli się za nas. I prosi o powołania, nie tylko do naszego zgromadzenia, ale przede wszystkim o powołania misyjne - mówił ksiądz inspektor Itrych.
Zmarły kapłan spoczął na czaplineckim cmentarzu.
Więcej o ks. Jerzym Szurgocie i pożegnaniu kapłana w Czaplinku w numerze 5. wydania papierowego "Gościa Koszalińsko-Kołobrzeskiego" na 4 lutego i w e-wydaniu.