- Nie ma Ormianina, który nie nosiłby w duszy tej rany - mówią członkowie ormiańskiej diaspory, którzy zgromadzili się na Świętej Górze Polanowskiej, przywołując pamięć o rzezi dokonanej 109 lat temu.
Spotkali się przy chaczkarze – kamieniu krzyżowym. Upamiętnia on ofiary ludobójstwa, dokonanego w 1915 r. na terenie Imperium Osmańskiego. Ocenia się, że podczas tzw. Metz Yeghern – Wielkiego Zła, czyli zagłady Ormian – zginęło ok. 1,5 miliona ludzi. Ormiański Kościół Apostolski wyniósł ofiary ludobójstwa na ołtarze, nie wskazując ani liczby, ani konkretnych nazwisk. To męczennicy, którzy oddali życie za wiarę i ojczyznę.
– Ta rana nigdy się nie zagoi. Nie ma Ormianina, którego rodzina nie doświadczyłaby tego zła. Ci, którzy nie zostali zamordowali, musieli uciekać. Dlatego nigdy nie zapomnimy. Jedyne, czego oczekujemy, to przyznanie się do winy i przeprosiny. Więcej nie potrzeba – mówi Grigor Aslanian, twórca chaczkaru na Górze Polanowskiej.
Ormianie z regionu spotykają się przy nim 24 kwietnia. Tego dnia mordem na ormiańskiej elicie w Stambule rozpoczęły się pogromy. Przyjeżdżają, żeby się modlić, przypominać, ale też opowiadać o sobie swoim polskim sąsiadom.
– Dla mnie to niezmiernie istotne, bo niewielu Polaków zna historię tego narodu, pierwszego chrześcijańskiego narodu na świecie. Pamięta się o Holocauście, a tak mało ludzi wie o Genocide – pierwszym zorganizowanym na taką skalę ludobójstwie dokonanym na narodzie ormiańskim – mówi Marek Mazik, który od lat towarzyszy pomorskiej diasporze i wpiera organizację wydarzeń na Świętej Górze Polanowskiej.
Modlitwa w 109. rocznicę rzezi Ormian– Pamięć jest dla nas bardzo ważna. Wszyscy musimy być razem, trzymać się razem, jak zaciśnięta pięść. Żeby nie zapomnieć naszej historii. Każda rodzina została dotknięta. Chciano zmieść Ormian z powierzchni ziemi, ale my przetrwaliśmy i jesteśmy dumni z tego, kim jesteśmy. Przekazujemy nasza długą historię dzieciom, uczymy ich szacunku dla przeszłości – mówią Manan i Edgar Mnatsakanyan ze Szczecinka.
Tu, przy kościele Mariackim, także stoi chaczkar. Również tam modlono się dzisiaj, wspominano ofiary pogromu i składano kwiaty.
Członkowie ormiańskiej diaspory przyznają, że Góra Polanowska jest dla nich wyjątkowym miejscem. Przybywający tu Ormianie przyrównują ją do swojej świętej, utraconej, góry, nazywając pomorskie wzniesienie „Małym Araratem”. – Spotykamy się tu na uroczystościach, rocznicach, ale Ormianie przyjeżdżają tu także prywatnie, na przykład modlić się w swoich rodzinnych sprawach, zapalić świeczkę. Ta góra stała się naszym świętym miejscem. To dar od Boga i Polski – mówi Grigori, podkreślając, że to zasługa dobrych relacji, które – dzięki prywatnej znajomości – przerodziły się w przyjaźń między narodami.
Ormiańska diaspora w regionie liczy kilkadziesiąt rodzin. 1 czerwca po raz kolejny przybędą na Górę Polanowską z pielgrzymką. Stoi tu nie tylko chaczkar, ale również pomnik św. Grzegorza z Nareku, ormiańskiego bohatera narodowego, poety i mistyka, ustanowionego przez papieża Franciszka doktorem Kościoła Powszechnego.