Prawo to zamanifestowali pilanie podczas Marszu dla Życia i Rodziny.
Na ulicach Piły w niedzielne popołudnie 2 czerwca zrobiło się wesoło, kolorowo i tłumnie - ulicami Kilińskiego, Staromiejską, 1 Maja, 11 Listopada, a potem przez rondo Solidarności do Parku na Wyspie ruszył Marsz dla Życia i Rodziny. Pilanie wyszli z placu przed kościołem pw. Świętej Rodziny z flagami, transparentami, głośno śpiewając piosenki o życiu i rodzinie, ogłaszając hasło tegorocznego marszu: "Prawo do życia prawem człowieka". Niektórzy podkreślili jego wymowę, ubierając się na biało.
Tradycyjnie impreza stała się też okazją do wsparcia akcji "Pieluszka dla Maluszka" na rzecz potrzebujących wsparcia matek - uczestnicy przynosili pieluchy, które jeszcze przed marszem składano do busa. Tego dnia nie brakowało atrakcji dla dzieci - balonów, stoiska malowania twarzy, a dla dorosłych poczęstunku grochówką z kotła.
Marsz to wspólna inicjatywa kilkunastoosobowej grupy, która co roku nieco się zmienia składem, ale - co najważniejsze - tworzą ją osoby z różnych parafii miasta, którym na sercu leży życie ludzkie, szczególnie dzieci nienarodzonych. Jedną z nich jest Kamila Marciniak z parafii św. Józefa Oblubieńca, którą lata temu do włączenia się w przygotowanie w Pile Marszu dla Życia i Rodziny zainspirowało małżeństwo z Domowego Kościoła, zaangażowane w ruch pro-life. Odtąd pani Kamila nie tylko jest uczestniczką, ale i jedną z organizatorek marszu - obok "lokomotywy przedsięwzięcia" Piotra Kucharskiego i innych. Mimo lat doświadczeń każde kolejne wydarzenie jest zagadką, jeśli chodzi o frekwencję uczestników i zaproszonych wspólnot.
- Są takie lata, kiedy jest nas więcej, jak na przykład w zeszłym roku, są też takie, kiedy jest mniej uczestników, a powody słabszej frekwencji bywają prozaiczne, na przykład termin przypadający na długi weekend, kiedy wielu mieszkańców Piły wyjeżdża na wypoczynek, jak w tym roku - opowiada organizatorka.
Wstępne obawy jednak się nie sprawdziły - na marsz przyszły tłumy ludzi. A że ich obecność była tu dziś ważna, organizatorzy nie mają wątpliwości: upominanie się o prawo do życia powinno wybrzmieć w przestrzeni miasta - w imieniu chrześcijan, ale nie tylko. - To nie jest tylko kwestia światopoglądu, ale szacunku dla życia w ogóle - mówi K. Marciniak. - Bo skoro prawo zakazuje nam podnosić rękę na drugiego i robić krzywdę dziecku czy osobie dorosłej, to dlaczego dyskutujemy nad tym, czy dać prawo żyć dziecku jeszcze nienarodzonemu? Właśnie dlatego ważne jest, by ruszyć się z kanapy i pójść w marszu, pokazać, że nas, ludzi, którzy kochają życie, jednak trochę w Pile i okolicach jest. Chodzi o życie maleństwa, które powinniśmy chronić, ale też osób starszych, naszych dziadków, którzy są skarbnicą wiedzy, miłości, a którym też należy się nasza ochrona - mówi pilanka. - Ja robię to z miłości do życia, do drugiego człowieka.
W kolorowym tłumie wędruje Julita z rodziną. Przed rokiem musiała wyciągać z domu swoje dzieci na marsz, w tym - ku jej zaskoczeniu - było odwrotnie.
Mateusz z parafii św. Antoniego maszeruje z żoną Agnieszką i synami Wojtkiem, Frankiem i Stasiem. - Przyszliśmy tutaj całą rodziną, by zamanifestować nasze wartości, to, że życie jest dla nas ogromną wartością, a Pan Bóg jest dawcą życia. To dzięki Niemu także my mamy dzieci, mamy życie i chcemy go bronić - deklaruje ojciec. - Ale zależy nam też na tym, by życie ludzkie było chronione przez nasze państwo, jego władze, abyśmy byli tu bezpieczni, a w przyszłości nasze dzieci - dodaje.
Marsze dla Życia i Rodziny organizowane są w Polsce już od 18 lat. W tym roku odbywają się w ponad 40 miastach w Polsce, a w naszej diecezji - prócz Piły - także w Koszalinie i w Słupsku (26 maja).