W Miastku odbył się pogrzeb ks. Gracjana Pikulika, który w kapłaństwie przeżył ponad 6 dekad.
Zmarłego 29 czerwca ks. Pikulika, byłego proboszcza w Starej Wiśniewce i Żelichowie, a w ostatnich latach mieszkańca Miastka, pożegnano 3 lipca w kościele pw. NMP Wspomożenia w Miastku. Uroczystościom pogrzebowym przewodniczył bp Krzysztof Zadarko, obecnych było 30 kapłanów, bliscy zmarłego, parafianie, przedstawiciele Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego w Miastku. Po Mszy św. ciało zmarłego kapłana zostało złożone na miasteckim cmentarzu.
Biskup Zadarko zachęcił do modlitwy za ks. Gracjana, który zawierzył w młodości Jezusowi Chrystusowi i potem przez całe życie wpatrywał się w Niego i Jemu służył.
- Kiedy spoglądamy na śmierć kogoś, z kim byliśmy związani, z wyjątkową mocą dociera do nas pytanie o sens życia i śmierci. Ale też z niezwykłą mocą przemawia do nas każde słowo Jezusa Chrystusa, jako Tego, który umarł i zmartwychwstał - powiedział na wstępie liturgii bp Zadarko. - Jesteśmy tymi, którzy chcą wierzyć w Boga właśnie w takiej chwili, jak śmierć. Ufamy Jezusowi Chrystusowi, że w Nim jest odpowiedź na te najważniejsze pytania - podkreślił.
Słowo wstępne bp. Zadarki podczas Mszy pogrzebowej śp. ks. Gracjana Pikulika
Kazanie okolicznościowe wygłosił wikariusz parafii, ks. Tomasz Kędzierski, który w przez ostatnie tygodnie co tydzień odwiedzał chorującego i hospitalizowanego emerytowanego kapłana. – Myśl, którą ks. Gracjan wtedy często się ze mną dzielił jest taka, że cokolwiek w życiu robił jako kapłan, zawsze robił to dla dobra dusz nieśmiertelnych. Powtarzał to wielokrotnie – zapewnił na wstępie kazania ks. Kędzierski. – Druga myśl to ta, że jedyny motyw, dla którego on trwa w swoim kapłaństwie, to jest sam Chrystus.
Wejście ks. Gracjana Pikulika na drogę kapłaństwa odbyło się w 1963 roku. To 6 dekad pracy i parafii w których pracował jest wiele: we Wschowie, Budowie, Gryfinie, Wałczu, Mirosławcu, Moryniu, Szczecinie, Brzesku, Ustce, Tychowie, Świerznie, Kołczygłowach, Starej Wiśniewce, Żelichowie.
– Nie było mu wcale łatwo, bo „przesadzony” został z ziemi poznańskiej, doświadczył, że mentalność i sposób funkcjonowania wierzących z naszych terenów są radykalnie odmienne, szczególnie wtedy, gdy on zaczynał pracę w początkach naszej diecezji. I to nie było dla niego łatwe. Wielokrotnie powtarzał, że gdy tutaj przyszedł, przeżył pewien szok, że można tak radykalnie inaczej wrażać swoją wiarę – zaświadcza ks. Kędzierski.
Kaznodzieja wyraził też wdzięczność zebranym za modlitwę za chorującego ks. Gracjana, której on tak bardzo potrzebował na wieść o poważnej chorobie – największą obawą emerytowanego księdza, lecz wciąż czynnie wspierającego innych duszpasterzy było długotrwałe cierpienie. Jak zaświadczył ks. Kędzierski, było ono udziałem zmarłego dopiero w ostatnim miesiącu hospitalizacji. Za łaskę tych dni uznał zaopatrzenie umierającego duchownego w sakramenty święte.
– Gdybym mógł kiedykolwiek Pana Boga o coś prosić dla każdego z nas, to byłoby to uproszenie właśnie tej sakramentalnej bliskości Boga – stwierdził ks. Kędzierski. Ukazując, że w perspektywie wiary człowiek, który odszedł na tamten świat, żyje, zapytał obecnych w miasteckiej świątyni: – Który człowiek jest w tobie bardziej żywotny, ten zewnętrzny, który niszczeje, czy ten wewnętrzny?