Już po raz 23. pielgrzymi idą pieszo z Miastka do Sianowa. W tym roku jest ich ponad 50.
Wyszli 17 lipca z kościoła Mariackiego w Miastku. Po przejściu 120 kilometrów dotrą 21 lipca do Sianowa koło Kartuz na doroczny odpust u Królowej Kaszub.
Z grupą od samego początku jest inicjator wędrówki ks. Tadeusz Kanthak, niegdyś wikariusz w Miastku, dzisiaj proboszcz w Koszalinie. – Pielgrzymowanie znane jest w Kościele od wieków. Zawsze chodzi w nim właściwie o to samo, czyli o pokutę i wynagrodzenie Panu Bogu za grzechy swoje i innych. Pielgrzymka to także czas rekolekcji i umocnienia więzi z Panem Bogiem, co dzisiaj, gdy wielu przestaje praktykować, wydaje się szczególnie ważne – mówi duszpasterz.
Jak przyznają uczestnicy pielgrzymki, droga otwiera na rzeczywistość duchową w sposób wyjątkowy. – Z człowiekiem dzieje się tutaj wiele dobrego, ponieważ doświadcza on zupełnie innego świata, tzn. takiego, w którym Ewangelią żyje się w praktyce – mówi ks. Piotr Domaros, proboszcz z Parsęcka, uczestnik tegorocznej wędrówki z Miastka do Sianowa.
Pielgrzymi w drodze. Henryk Telesiński– Wybierając się na pielgrzymkę, człowiek jakby przekraczał pewien próg, wychodząc ze świata dalekiego od Ewangelii do rzeczywistości, w której wprowadza się ją w życie w sposób bardzo konkretny poprzez wyrzeczenie, ofiarę, zauważenie drugiego człowieka, modlitwę. Chodzi teraz o to, żeby po takim doświadczeniu, starać się przenieść je do swojej codzienności – dodaje ks. Domaros.
W miasteckiej pielgrzymce idzie w tym roku ponad 50 osób w różnym wieku. Pani Elżbieta z Miastka ma 70 lat. – Szukam tutaj wyciszenia i wspólnoty. Naprawdę jesteśmy dla siebie braćmi i siostrami. Mimo że znamy się przecież słabo, nieraz może z widzenia, to jednak na pielgrzymce od razu czuć między nami więzi wspólnotowe. Poza tym, warto wybrać się w drogę także po to, żeby zobaczyć, jaki piękny jest świat wokół nas. Trzeba ruszyć się z domu – zachęca mieszkanka Miastka.
Wiktoria i Krzysztof z Czarnego są narzeczonymi i postanowili wyruszyć w drogę razem ze swoimi mamami, czyli przyszłymi teściowymi. Jak przyznają, wbrew wszelkim stereotypom idzie im się razem wyśmienicie.
Wiktoria i Krzysztof z mamami (przyszłymi teściowymi). ks. Wojciech Parfianowicz /Foto Gość– Ja w tej pielgrzymce chodzę od 6. roku życia. Namówiłam więc narzeczonego, żeby poszedł ze mną. Modlimy się o wspólną przyszłość – mówi Wiktoria. – Jest to też dobrze spędzony wspólnie czas, który pozwala nam poznać się jeszcze lepiej – dodaje Krzysztof. – W czasie drogi można doświadczyć swoich słabości i wspierać się nawzajem – potwierdza Wiktoria.
Skąd pomysł pielgrzymowania do kaszubskiego Sianowa? – Sam przyznaję się do korzeni kaszubskich. Poza tym Sianowo jako sanktuarium znane jest od ponad 500 lat. Jest to więc miejsce uświęcone długą tradycją. Oczywiście w naszej pielgrzymce biorą udział nie tylko Kaszubi. Idziemy po prostu do Matki Bożej. Natomiast przemierzamy ziemię kaszubską i trzeba przyznać, że doświadczamy po drodze niesamowitej gościnności mieszkających tutaj ludzi – mówi ks. Kanthak.
Pielgrzymkę od początku współorganizuje miastecki oddział Zrzeszenia Kaszubsko-Pomorskiego, którego szefem jest Henryk Telesiński, również niestrudzony pielgrzym, także w tym roku.
Tym razem w grupie idą również Bracia i Siostry Jezusa Miłosiernego z koszalińskiego Domu Miłosierdzia Bożego.
Opiekuni duchowi pielgrzymów. Henryk Telesiński