Koszalińsko-Kołobrzeski

My+Rodzina

8 dni to tylko preludium do zmian w rodzinnych relacjach. Co i jak zmienić ćwiczono na warsztatach w Koszalinie.

Kolejną odsłoną znanego już w diecezji programu na Miłość i Życie jest „My+Rodzina”, pomagający małżonkom zdiagnozować i rozwijać relacje z dziećmi, własnymi rodzicami i teściami. Ośmiodniowe warsztaty połączone z letnim wypoczynkiem odbyły się w dniach 14–21 sierpnia w koszalińskim Centrum Edukacyjno-Formacyjnym, a oprócz naszych diecezjan przybyły także pary z innych regionów Polski oraz z Niemiec i Ukrainy. Przybyło tu 17 par małżeńskich oraz 4 pary towarzyszące, prócz tego dzieci, siostry zakonne i kapłani, łącznie blisko 80 osób.

– Pomagamy małżonkom spojrzeć na ich historię rodzinną wstecz i w przód. W centrum zawsze pozostają małżonkowie i przymierze zawarte w dniu ślubu, ta miłość jest dla nich priorytetem i to ona wychowuje dzieci. I jeśli są skupieni na sobie nawzajem, dzieci na tym tylko skorzystają. Natomiast niedobrze, jeśli do tego centrum wkraczają dzieci, rodzice, teściowie – wyjaśnia towarzyszący uczestnikom ks. Jan Wojtczak, wikariusz parafii pw. Serca Jezusowego w Słupsku.

Sam program jest tak skonstruowany, że niekoniecznie musi być związany z rekolekcjami, może mieć także formę warsztatową. Podczas letniej sesji w Koszalinie obecne są modlitwa, Msza św., możliwość przystąpienia do sakramentów czy duchowa rozmowa z kapłanami; także dzieci w tym czasie otrzymują formację katolicką.

Poczuć, zobaczyć, usłyszeć - ta triada brzmi zachęcająco, ale co dokładnie znaczy? Małżonkowie mają okazję zgłębić temat podczas trzygodzinnej sesji, tym bardziej, że w tym czasie ich dzieci są pod opieką animatorów. A więc słuchają wykładów, wykonują warsztatowe zadania w grupie, a wreszcie we dwoje, przy kawie i zapalonej świecy prowadzą dialog małżeński według wyznaczonych zagadnień.

– W biegu codzienności możemy przegapić coś takiego jak czas dla siebie nawzajem. Tutaj jest okazja do zatrzymania się i najpierw w ogóle przyjrzenia się pytaniom, których na co dzień w ogóle sobie nie zadajemy, usłyszenia ich i szukania odpowiedzi. W ten sposób możemy wypracować coś lepszego dla nas, dla rodziny – mówią Magda i Paweł, którzy mają za sobą dwie dekady sakramentalnego życia we dwoje. Tymi nowinkami może być nowy podział obowiązków w pracach domowych, sformułowanie harmonogramu tygodnia, by znaleźć czas na randkę małżeńską albo na codzienny kwadrans rozmowy ze współmałżonkiem dotyczący ich relacji. – Niektórym to odświeża pamięć, przypominają sobie, że chodzili na randki i zaczynają rozumieć, że także dziś mogą się w taki sposób troszczyć o swoje małżeństwo – dodaje Magda.

Mający za sobą 12 lat małżeństwa Malwina i Łukasz Chmielewscy z Darłowa, o tym jak budować więź ze sobą dowiedzieli się na poprzednim programie – „Ja+Ty=My”. Przekonali się wtedy, jak dużą wartość mają te programy, dlatego podjęli starania, by zostać parą trenerską.

– Pierwszy program to była dla nas rewolucja – mówi Malwina. – Nagle spotkaliśmy się z treściami, które uderzają bardzo mocno, temat po temacie. Bo czasem nawet wiemy, że coś należy zmienić, ale co dokładnie nie wiadomo. Tam dostaliśmy gotową receptę, jak budować małżeństwo.

– I poznaliśmy sposoby, jak lepiej rozumieć siebie nawzajem. Widzi się wtedy, że konkretnie to czy tamto można w małżeństwie robić fajniej i skuteczniej – dodaje Łukasz. – To się sprawdza szczególnie w momencie konfliktów między nami, bo przecież one są nadal, ale zdobyta wiedza i strategia ułatwiają nam powrót do zgody.

Tym razem Chmielewscy wrócą do Darłowa z herbem rodziny, który stworzyli podczas jednego z warsztatów. Już myślą, na której ścianie zawieszą godło, na którego szczycie wypisali wiarę w Boga, życie wieczne, modlitwę i dążenie do świętości. A nieco niżej więzi małżeńską, rodzicielską, rodzinę i przyjaźnie. Jeszcze niżej, ale wciąż wysoko, znalazły się odpowiedzialność, szacunek. I wiele innych. – Dzięki temu, że dużo ze sobą rozmawiamy, dość łatwo było nam ustalić priorytety – zapewnia Łukasz.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..