W Świeszynie odbył się II Turniej o Puchar Proboszcza. Do rozgrywki stanęły cztery drużyny, w tym księżowska.
Drużyny amatorów piłki nożnej ze Świeszyna, Konikowa i Jarzyc oraz występująca gościnnie drużyna księży diecezjalnych stawiły się 1 września na boisku orlik w Świeszynie, by walczyć o zwycięstwo w II Turnieju o Puchar Proboszcza.
Turniej to pomysł ks. Roberta Górskiego, miłośnika futbolu, który przed rokiem objął probostwo parafii w Świeszynie i postanowił lepiej poznać swoich parafian. Pomysł turnieju, w którym chodzi nie o rywalizację pomiędzy reprezentantami miejscowości należących do parafii, ale o integrację i dobrze spędzony czas, wydał się odpowiednim pomysłem.
– Pomyślałem, że turniej będzie dobrym sposobem na nawiązanie relacji z ludźmi, których początkowo znałem słabo lub wcale. I myślę, a nawet słyszę od nich, że to było trafione. Tym razem dla urozmaicenia tego wydarzenia zaprosiłem jako czwartą drużynę w rozgrywkach kolegów księży, którzy grają w piłkę – mówi ks. Górski.
Na uczestników rozgrywek i widzów czekały bigos i ciasto. Turniej był zarazem okazją do wsparcia remontu salek parafialnych.
Mecz między drużyną z Jarzyc a drużyną księży
Tytułu broniła drużyna z Jarzyc, tym razem jednak lepsi okazali się gospodarze, czyli świeszynianie. Jeden ze zwycięzców, nie szczędzący sił na boisku Łukasz Maćkiewicz, chwali parafialną inicjatywę.
– To widać: kibicują nam ludzie ze wsi, jest okazja do spotkania, jest bigos i ciasto, jednym słowem to sposób na miłe niedzielne popołudnie z rodzinami, ze znajomymi. Gra jest oczywiście ważna, ale trochę schodzi na drugi plan – mówi Łukasz Maćkiewicz. Jako kolejny plus podaje fakt, że zeszłoroczny turniej zachęcił jego ziomków do regularnych treningów. – Utworzyła się w Świeszynie drużyna mężczyzn, w większości można powiedzieć oldbojów, odświeżyliśmy umiejętności sprzed kilkunastu lat. Gramy w piłkę co tydzień, w piątki, latem na orliku, a zimą na hali i to jest świetne, bo można się po tygodniu pracy zrelaksować. Trzeba przyznać, że najbardziej musimy pracować nad kondycją, ale przez ten rok widać znaczną poprawę. No i można się zżyć z chłopakami, poznać lepiej sąsiadów i tych z okolicznych wiosek.
Adrian Filipowicz gra w drużynie reprezentującej Jarzyce, Dunowo, Giezkowo. – Znamy się z chłopakami z boiska, z niektórymi gramy od kilkunastu lat – mówi o sportowych spotkaniach na okolicznych orlikach czy w klubie piłkarskim „Wicher Mierzym”. Jak dodaje, siłą tej parafialnej drużyny jest kolektyw. – Jesteśmy kolegami nie tylko z boiska, ale stanowimy zgraną ekipę, przyjaźnimy się, spędzamy razem czas, pomagamy sobie.
Ks. Patryk Wojcieszak dołączył do drużyny księży. Ceni sport, a w parafialnym turnieju upatruje dodatkowych walorów. – Dobrze, żebyśmy my, księża, byli obecni w przestrzeni pozakościelnej, żeby ludzie widzieli, że jesteśmy normalnymi ludźmi, z takimi pasjami jak oni. No i że potrafimy przyznać się do faula, ale i zagrać fair play. Dziś jest sporo podziałów wśród ludzi, ale sport łączy i to nas wszystkich – mówi duszpasterz. Zarazem ubolewa, że brakuje nowych młodych księży, którzy mogliby wesprzeć tę drużynę na różnych turniejach, także ogólnopolskich, oraz organizować podobne wydarzenia sportowe w swoich parafiach.
Henryk Łądkowski chodzi wokół murawy i pilnie fotografuje rozgrywki. Mieszkaniec Świeszyna prowadzi kronikę parafialną – a przecież nie może w niej zabraknąć zdjęć z turnieju o proboszczowski puchar. – Po wielu latach widzimy w Kościele otwarcie w trochę inną stronę. Wszyscy potrzebujemy nie tylko duchowego wytchnienia, ale też przeżywania razem codzienności, radości z takich spotkań bez zobowiązań, bez jakiegoś rygoru. Nawet nie chodzi o to, czy tu przyjdą tłumy, każdy jednak, kto tu dziś przyszedł, widać że te mecz przeżywa i dobrze się tu czuje – podsumowuje pan Henryk, uznając turniej za pomysł oryginalny i naprawdę udany.