W Słupsku odbyło się spotkanie nt. przemilczanej kaźni Polaków w podwileńskich Ponarach.
W kościele pw. św. Maksymiliana Kolbego w Słupsku od 8 listopada można oglądać wystawę „Ofiary Zbrodni w Ponarach pod Wilnem 194–1944”. Licząca 15 plansz ekspozycja – powstała staraniem Instytutu Pamięci Narodowej z inicjatywy ogólnopolskiego Stowarzyszenia Rodzina Ponarska – opowiada o największym miejscu kaźni Polaków na dawnych Kresach Północno-Wschodnich w okresie II wojny światowej. Mimo to zbrodnia ponarska została prawie zapomniana. W okresie od lipca 1941 r. do lipca 1944 r. niemieccy okupanci i ich litewscy kolaboranci zamordowali w podwileńskich Ponarach około 100 tysięcy osób. 90 procent spośród nich to obywatele II Rzeczypospolitej narodowości żydowskiej, polskiej, romskiej i tatarskiej.
Wystawa o zbrodni ponarskiej w kościele pw. św. M. Kolbego w Słupsku
Jak wyjaśnia proboszcz parafii ks. Tomasz Tomaszewski, wystawa stanęła w kościele staraniem parafianki Joanny Janusiak, słupskiej nauczycielki, działaczki społecznej nagrodzonej statuetką Nagrody im. kard. nom. Ignacego Jeża, autorki książki pt. „Nieznane Ponary” oraz członkini Stowarzyszenia Rodzina Ponarska.
Zainteresowani mieli możliwość zdobyć więcej informacji nt. rzezi, której celem była litwinizacja Wilna, także podczas wykładu pani profesor, który odbył się w kościele św. Maksymiliana 12 listopada. Siłą rzeczy nie zbrakło w nim drastycznych opisów i obrazów zaprezentowanych w formie slajdów i filmów.
– Ponieważ rozstrzeliwanie z karabinów maszynowych było nieekonomiczne, za dużo szło amunicji, no i nie wszyscy ginęli, a wielu rannych wpadało do dołu, gdzie dogorywali, więc postanowiono to usprawnić – mówi Joanna Janusiak o zbrodniczych technikach szaulisów, tj. żołnierzy kolaborującej z Niemcami litewskiej ochotniczej organizacji paramilitarnej, którzy zastąpili w tym procederze Niemców. W ten sposób zabijano tam co dnia 3–4 tysiące Żydów.
Fragment wykładu Joanny Janusiak
– Zanim w 41. roku Niemcy weszli na Litwę, Litwini już mieli przygotowane listy proskrypcyjne z nazwiskami tych, których trzeba zlikwidować w pierwszej kolejności. Nastąpiły masowe aresztowania, ludzi tych więziono w więzieniu na Łukiszkach i na ul. Ofiarnej, w siedzibie NKWD. Dzisiaj jest tam muzeum ludobójstwa, ale, jak mówię to swoim uczniom: historia należy do tego, kto ją opowiada. Gdy przejdziemy przez to muzeum, nie znajdziemy tam nazwisk Polaków, oprócz czterech. Byli torturowani, więzieni miesiącami, a stamtąd wywożeni krytymi brezentem wozami do Ponar. I tam rozstrzeliwani – mówi Joanna Janusiak o zakładnikach dobieranych spośród polskiej elity Wilna – kulturalnej i intelektualnej, żołnierzach Armii Krajowej, członkach młodzieżowej organizacji konspiracyjnej Związek Wolnych Polaków.
Jedną ze słuchaczek wykładu jest Krystyna Popiel, słupszczanka zainteresowana sprawami Wilna – często tam jeździ, była też w Ponarach, współpracuje ze Stowarzyszeniem Inżynierów Polskich na Litwie.
– Zbrodnia ponarska to jest historia, to jest prawda i nie należy jej zacierać czy przemilczać. Przy czym znam Litwinów i Polaków mieszkających na Litwie i wiem, że nie powinno się tego robić w sposób budzący nieporozumienia, ponieważ Polakom będzie się tam gorzej żyło – wyjaśnia z goryczą Krystyna Popiel.