W Koszalinie odbywają się rekolekcje dla osób z problemem alkoholowym, ich rodzin, wolontariuszy.
Frekwencja dopisała, 16 i 17 listopada przybyły do koszalińskiego CEF osoby z różnych miejsc diecezji i spoza niej, łącznie ponad 40 osób. Oprócz modlitwy, liturgii, konferencji i mitingu, odbyło się także spotkanie na temat asertywności.
Temat rekolekcji „Pielgrzymi nadziei” nawiązuje do zapowiedzianego przez papieża Franciszka Roku Świętego 2025 i jest hasłem program duszpasterskiego Kościoła katolickiego w Polsce na rok 2024/25.
– Te rekolekcje są wprowadzeniem do przeżywania Roku Jubileuszowego, który rozpocznie się w wigilię 24 grudnia, gdy Ojciec Święty Franciszek otworzy drzwi święte w bazylice św. Piotra – mówi ks. Piotr Zieliński, diecezjalny duszpasterz trzeźwości. – Chodzi o to, byśmy tego nie przespali, ale od samego początku starali się czerpać z tych łask. I nawet jeśli w czasie jubileuszu fizycznie nie będziemy w Rzymie i nie przekroczymy drzwi świętych, to będzie to możliwe w katedrach i konkatedrach w naszej diecezji. Te łaski są dla każdego, nawet w tych najmniejszych miejscowościach. Ważne, by ten rok święty tak wykorzystać.
Jak zaznacza ks. Piotr Zieliński istotnym elementem rekolekcji, obok ich duchowego wymiaru, są spotkania specjalistyczne. Według niego problem asertywności w sytuacji odmowy sięgnięcia po kieliszek dotyczy nie tylko alkoholików, ale wszystkich, którzy nie piją alkoholu lub rezygnują z niego w jakimś przedziale czasowym, np. w Adwencie, sierpniu, Wielkim Poście. – Czasem ktoś wykręca się, podając za powód np. że przyjmuje leki. Ale rozmówcy potrafią wykazać, które z nich nie wchodzą w interakcję z alkoholem – łamie alkoholowe schematy duszpasterz. Za skuteczne uznaje krótki komunikat: „tak zdecydowałem”, „tak zdecydowałam”. – To może być trudne, bo trzeba uzewnętrznić swoją intencję bycia abstynentem. Ale właśnie potrzebny jest konkret i zdecydowanie. I w rozmowach z uczestnikami rekolekcji słyszymy potwierdzenie, że to działa.
Adam Sadłyk, przewodniczący diecezjalnego zespołu Apostolstwa Trzeźwości zauważa, że zmagające się z różnymi deficytami są zagrożone do powrotu do złych nawyków. Pomocą w wytrwaniu w dobrych postanowieniach są specjalne programy. – Ci, którzy idą taką wyznaczoną ścieżką, mają o wiele mniej problemów. To kwestia przyjęcia tego, co już jest sprawdzone, ale co nam, ludziom, z trudem przychodzi – stwierdza. – Programy AA mają tę dodatkową wartość, że o pomoc prosimy także Boga. Ważny jest tu sakrament spowiedzi, który mobilizuje do stanięcia w prawdzie, nie kłamania, nie zmyślania, dlaczego nie chcę wypić alkoholu, a przede wszystkim do uznania swojej choroby.
Warsztaty, które poprowadził Rafał Semołonik, specjalista psychoterapii uzależnień, dotyczyły asertywności – tego, jak informować o swojej chorobie alkoholowej i o związanych z tym uczuciach. – Ważne, by mówić prawdę. Jeśli decyduję się na abstynencję, warto informować, że jest to moja decyzja, do której jestem przekonany i chcę, by rozmówca to szanował – wyjaśnia. Wsparciem jest środowisko, które zmaga się z podobnym problemem i może wymieniać się doświadczeniami. – To czynnik leczący, tym ważniejszy, że ta choroba jest długotrwała. Ta choroba nie lubi samotności. Dlatego tak cenne są grupy pomocowe i takie spotkania jak te rekolekcje.
To już czwarte trzeźwienie Stanisława z Bobolic. Trzy razy „popłynął”, ostatni raz po 11 latach abstynencji. Nie ma wątpliwości, że asertywność to jego słaba strona. Nie obwinia kolegi, który ostatnim razem namówił go na piwo. – Namowa? Nie, nie, to przecież była moja decyzja. Stawiam to jasno, bo jak by nie patrzeć, prawda wyzwala.
Tadeusz ze Szczecinka, choć nie pije od 26 lat, to nadal przeżywa to jako codzienną walkę o trzeźwość. Dziś umie być asertywny, ale przez pierwsze pół roku nie potrafił odmawiać. Dopiero jasny komunikat „ja już nie piję” spotykał się ze zrozumieniem kolegów, którzy próbowali namówić go na „jednego”.
Anna ze Słupska towarzyszy mężowi w chorobie alkoholowej i widziała nie raz, jak stanowcze odmawianie ludziom – nie tylko w kwestii picia, ale i innych spraw – jest dla niego trudnością. Sama jest przekonana, że asertywności można się nauczyć. Ostatnio udało się jej to podczas pobytu w sanatorium, kiedy nie dała się wciągnąć w pewnej sprawie namowom współlokatorki. – Jeszcze się tego uczę, ważne, by zrobić to bez agresji, ale zdecydowanie – mówi słupszczanka.