Serce walczy dalej

Ludzie. Bohater tej historii wstaje ze sterty trupów, aby po latach spotkać św. o. Pio. To nie jest „zwykła” opowieść o koszmarze obozu koncentracyjnego, a jej epilog mógł wymyśleć tylko Pan Bóg.

ks. Wojciech Parfianowicz

|

Gość Koszalińsko-Kołobrzeski 14/2015

dodane 01.04.2015 00:15
1

Jakaś kobieta w ludzkim odruchu dała im kilka ziemniaków i kawałek kurczaka. On wtedy poszedł nazbierać trochę szczawiu i z tego wszystkiego ugotowali zupę. Po 70 latach ciągle pamięta ten dzień, chwilę po wyzwoleniu. – To był 6 maja 1945 roku. Wreszcie zjedliśmy coś normalnego. To była nasza pierwsza wolnościowa zupa – wspomina Roman Konarzewski, więzień kilku obozów koncentracyjnych, od lat mieszkaniec Koszalina. Jednak od wolnościowej zupy do prawdziwej wolności musiało jeszcze upłynąć wiele lat.

Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

już od 14,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy