Dom Miłosierdzia Bożego w Koszalinie. Mieszkają tu, modlą się, pracują, odpoczywają. Kłócą się ze sobą i przebaczają. Wspierają się i zaprzyjaźniają. Odnajdują swoją drogę.
Zaglądam do lodówki – prawie niczego nie ma, co u nas czasem się zdarza. Wtedy idę do kaplicy i mówię: „Panie Jezu, chciałeś mieć ten dom, więc teraz proszę, pomóż nam jakoś” – mówi Joanna Grzywacz z Trzcianki, jedna z odpowiedzialnych za Dom Miłosierdzia. Kiedyś zrobiła tak o 10.30, prosząc, by Pan Jezus rozwiązał problem do 11.00.
Dostępna jest część treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.