Nowy numer 15/2024 Archiwum

Pielgrzymi przed świtem

Ponad setka panów spędziła tę noc w drodze. Schodzili się z bliższych i dalszych stron diecezji, żeby wejść po męsku w Adwent.

Na schodzących się promieniście do koszalińskiej katedry czekał bp Edward Dajczak. Na długo zanim jeszcze zaczęło się przejaśniać razem sprawowali pierwszą w nowym roku liturgicznym Mszę św.

- Mówi się o nas, mężczyznach, że tracimy w tym pogubionym świecie najwięcej. Tracimy coś fundamentalnego, mocnego. Wiecie lepiej ode mnie, że to, co świat nazywa przygotowaniem do świąt, sprowadza się do zysku w centrach handlowych. Musimy sami budować Adwent w sercach, bo inaczej go wcale nie będzie. Zduszą nas centra handlowe, zostaniemy zarzuceni rzeczami i nic nie przebije się do naszego wnętrza. Może i dobrze, że zaczyna się to wszytko tak radykalnie. Zaczynać trzeba po męsku - mówił bp Dajczak do ponad setki przybyłych.

- Mężczyźni potrzebują wyzwań. Muszą postawić sobie jakieś zadanie do zrealizowania, żeby doświadczyć, że wiara to też wyzwanie - przyznaje Marcin Piotrowski, inicjator przedsięwzięcia. Kiedy 5 lat temu po raz pierwszy wybrali się w drogę, było ich 11. Do przejścia mieli tylko kilka kilometrów. Teraz panowie schodzą się niemal z całej diecezji.

- Być może pojawia się ten element ludzki - chęci zmierzenia się, sprawdzenia. Ale to przez kilometr, może dwa. 42 kilometry to naprawdę dużo czasu, żeby podważyć swoje ego. Ta droga polega chyba na tym, że widzimy swoją małość i zależność od Pana Boga - mówi ks. Jerzy Bąk, duszpasterz męskiego środowiska diecezji, który prowadził grupę z Góry Polanowskiej.

- Po co jest ta droga? Hartuje ducha. Jesteśmy realistami. Mocno zaczynamy Adwent, co nie znaczy, że nie zdarzy nam się upaść po drodze. Ale może dzięki temu wysiłkowi będziemy mieć większą moc do dźwigania się z upadków, pokonywania choćby swoich fizycznych ograniczeń? - zastanawia się  duszpasterz.

Pielgrzymi przed świtem   Panowie całą noc maszerowali, żeby zdążyć na 5.00 rano do koszalińskiej katedry Karolina Pawłowska /Foto Gość Dojście do Koszalina ze świętej góry zabiera prawie 9 nocnych godzin.

- Piękna pogoda, temperatura wymarzona, gwiazdy świeciły! Pan Bóg nas prowadził - cieszy się Stanisław Domański z Dźwirzyna, po którym wcale nie widać zmęczenia. - Ja przede wszystkim dziękowałem za wszystko, co mam: za siły, żeby maszerować, za rodzinę, za otrzymane łaski. Prosiłem już tylko na ostatnich kilometrach, żebym dał radę dojść do katedry - mówi ze śmiechem. Razem z nim w grupie polanowskiej szła męska część jego rodziny.

- Po takiej nocy wraca się do domu zupełnie innym człowiekiem. Warto tego nie przespać - zapewniają.

Dla jednych wyzwaniem są kilometry, dla innych wybranie się na Mszę o 5.00 rano.

- Takie marsze to chyba nie dla mnie, ale postanowiłem też po męsku przeżyć ten Adwent. Od lat nie zwracałem nawet uwagi na to, że się już zaczął albo że się skończył. Dużo ważnych rzeczy pogubiłem. Chciałbym, że było inaczej - mówi inny z adwentowych pielgrzymów. Chwilę wcześniej wstał od kratek konfesjonału.

- Jezus zadaje pierwszym uczniom niezwykle ważne pytanie: "Czego szukacie?". I to jest pytanie dzisiejszego poranka. Pytanie, które prowadzi nas nie tylko przez Adwent, ale przez życie - mówił mężczyznom bp Edward i zachęcał: - Trzeba znaleźć w Bogu przestrzeń do obrony tego, co w nas najszlachetniejsze, najpiękniejsze i męskie. W Nim odnajdujemy metodę. Bóg objawia i obiecuje, a potem jest tak, jak powiedział. On jest konsekwentny, jasny i wypełniający przyrzeczenia. To jest dla nas ścieżka, metoda, forma.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy