Nowy numer 13/2024 Archiwum

Jak przeżyć izolację, samotność i… transmisję Mszy św. w telewizji?

Rozmowa z dyrektorem hospicjum Caritas, który podpowiada, jak w czasie pandemii rozmawiać z bliskimi, z którymi rozdzielił nas reżim sanitarny.

Hospicjum im. Bp. Czesława Domina w Darłowie w trosce o bezpieczeństwo pacjentów wprowadziło zakaz odwiedzin. Jednak dyrektor placówki, ks. Krzysztof Sendecki, zaznacza, że nie znaczy to porzucania wymiaru wspólnotowego, który charakteryzuje chrześcijańską wspólnotę w dobrej i złej doli. Kapłan dzieli się z czytelnikami Gościa Koszalińsko–Kołobrzeskiego doświadczeniem funkcjonowania w ekstremalnych warunkach, jakie w hospicjum bywają codziennością.

Katarzyna Matejek: Pandemia wydaje się czymś nieprzewidywalnym, nie wiemy co stanie się jutro, za tydzień, za miesiąc. Nie wiemy, jak się zachować nie tylko w kwestii życia zawodowego czy towarzyskiego, ale też praktykowania wiary. Jak na przykład dobrze przeżyć Mszę św. w domu, przed odbiornikiem telewizyjnym czy radiowym?

Ks. Krzysztof Sendecki: Kiedy rozmawiam z naszymi chorymi o tym, jak przeżyć Mszę św. przed telewizorem, to pojawia się podstawowa kwestia: jak zachować świadomość tego, że nawet jeśli pozostaje się w domu, we własnym łóżku, to jednak jest się w Kościele. Na przykład ktoś siedzi w czasie transmisji Mszy św. przed ekranem i przychodzi mu myśl "może przejrzę gazetę", "zadzwonię do sąsiadki", "wypiję kawę". A tu trzeba przeżyć Mszę jak w kościele czy kaplicy, włącznie z przygotowaniem duchowym do liturgii, z wykonywaniem gestów liturgicznych, a ci którzy są w stanie – z klękaniem. To nie jest łatwe, zwłaszcza jeśli przed chwilą oglądało się w tej samej telewizji jakieś głupoty.

Jakie priorytety w praktykowaniu wiary chrześcijańskiej w kryzysowym czasie jakim jest epidemia powinni zachować wierni, którzy poddani są poważnym ograniczeniom?

Uważam, że ważne jest postawienie akcentu na trzy sprawy: modlitwę, post i rozum. Modlitwę do Boga o uchronienie od zarazy, post polegający także na wyrzeczeniu cielesnym, gdy trzeba się wyrzec spotkań, podtrzymywania relacji czy w ogóle potrzeby wychodzenia do miejsc, gdzie spotyka się innych lub załatwia sprawy. I wreszcie rozum, który w takich okolicznościach jest nam dany, żebyśmy nie lekceważyli zagrożenia, a także po to, byśmy wspierali i modlili się za ludzi, którzy stają na czele społeczeństwa – by podejmowali właściwe decyzje. Jeśli te elementy zachowamy, to możemy mieć pewność, że Pan Bóg, który rządzi światem, trzyma nas w swoich dłoniach i jesteśmy bezpieczni.

Papież Franciszek w orędziu na tegoroczny Wielki Post zachęca nas, by spojrzeć na ten okres jako czas łaski i nie dać mu przeminąć daremnie, w zarozumiałym złudzeniu, że to my jesteśmy panami czasów i sposobów naszego nawrócenia ku Bogu.

Niewątpliwie został nam dany czas łaski, dla wielu może ostatni. Wielki Post to czas, który jest po to, by wejść w siebie. Zamknięcie się w domu paradoksalnie brzmi jak zamknięcie się w ewangelicznej izdebce, w której jest miejsce na to, by podjąć modlitwę, naprawdę spotkać się z Bogiem. Dlatego na tę sytuację, którą narzuca nam epidemia, nie należy patrzeć z rozpaczą, lecz z nadzieją, że może ten czas pomoże nam odkryć coś nowego, coś pięknego w sobie, czego wcześniej nie dostrzegaliśmy.

Społeczna kwarantanna to zarazem egzamin dla rodzin, które z konieczności muszą więcej przebywać w swoich domach, razem od rana do nocy.

To być może nie będzie proste. Dlatego cnotą, którą warto w sobie w tym czasie ćwiczyć, jest cierpliwość. Ale niewątpliwie jest to łaska – przebywanie z osobami, które kochamy. Dlaczego wchodzimy do domów i zamykamy się w nich właśnie w tym gronie? Bo to osoby najbliższe, z którymi chcemy być w chwilach ważnych, trudnych. Zmieniamy więc trochę przyzwyczajenia, kierunki: idziemy do tych, którzy są najważniejsi, najbliżsi. To jest wymiar miłości i warto ją wyznać, jeśli nie słowami, to właśnie tym gestem przebywania razem.

Wirus przeminie, ale dobro pozostanie?

Tak, bo może uda mi się w tym czasie odkryć nie tylko siebie, ale i swoich najbliższych: mamę, tatę, męża, żonę, siostrę, brata, dziecko…

Są wśród nas osoby samotne, które przeciwnie – kwarantanna zmusi do długotrwałej wymuszonej izolacji. Jak radzić sobie z niemożnością spotkania najbliższych?

Chodzi o to, żeby być w kontakcie, wymieniać się informacjami, zwłaszcza tymi pozytywnymi, to znaczy mówić: modlę się za ciebie, jestem z tobą, gdy tylko wszystko się skończy, zaraz u ciebie się zjawię. Po to przecież służy ten sprzęt: telefony, komputery. Dzisiaj możemy nawet widzieć się przez telefon. W hospicjum wykorzystujemy te możliwości, na przykład żeby umożliwić choremu kontakt z osobą z zagranicy. Stawiamy mu komputer i rozmawiają ze sobą, widząc się. Z jednej strony chory leżący w łóżku, z drugiej ktoś gotujący akurat obiad… i rozmawiają ze sobą, podobnie jakby to było w rodzinnym domu.

A ci, którzy doświadczą najtrudniejszej próby – choroby, której tak się boimy czy wręcz nadchodzącej śmierci, swojej czy najbliższych?

Śmierć jest czymś naturalnym, nie ma obwodnicy do nieba. A jednak jest nam dana szansa podjęcia radykalnych kroków, by się przed tą przedwczesną uchronić, zarówno w tym wymiarze cielesnym, jak i duchowym. I Pan Bóg daje nam do tego narzędzia. Najważniejsze, żebyśmy nie tracili wiary, że to Chrystus jest Panem życia i śmierci. A to znaczy dla nas konkretnie: spoglądać z ufnością na Chrystusowy Krzyż, modlić się, pościć.


Chociaż wizyty w darłowskim hospicjum zostały ograniczone do minimum, to dyrektor zapewnia, że chorzy przebywający w placówce mają zapewnioną pełną opiekę. Obecnie w hospicjum przewidzianym na 25 pacjentów jest pełne obłożenie. Także w domowym hospicjum wprowadzone są pewne ograniczenia – będą to telewizyty, czyli wizyty telefoniczne.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy