Spacer po plaży, gorąca czekolada w kawiarni, kilka godzin spędzonych z przyjaciółmi. Jeden dzień w miesiącu ofiarowany tym, których niepełnosprawność zamyka w domu.
Stojące przed kościołem mamy łatwo rozpoznać. Zbijają się w grupę, śmieją, rozmawiają. Ale i nerwowo przestępują z nogi na nogę, coraz niecierpliwiej spoglądają na zegarki. Bus się spóźnia. Gdy tracą z pola widzenia dzieci, nauczone wypatrywania czyhających wszędzie zagrożeń rodzicielskie serca biją trochę szybciej. Choć ich dzieci już dawno dziećmi nie są.
Subskrybuj i ciesz się nieograniczonym dostępem do wszystkich treści