Koszalinianie wsparli misję w Afryce. Opowiedziała im o niej pochodząca z Białogardu s. Gianna Smarżewska.
Siostra Gianna ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego od 9 lat posługuje na misjach w Sierra Leone, niewielkim kraju, jednym z najbiedniejszych na świecie, leżącym na wybrzeżu Oceanu Atlantyckiego. W ostatnią niedzielę lipca opowiedziała o znaczeniu tej misji uczestnikom Mszy św. w kościele św. Wojciecha w Koszalinie. Wiele osób hojnie wsparło to dzieło.
Na placówce zgromadzenia są dwie Polki, nowicjuszka z Kamerunu i postulantka z Ugandy. Ich dziełem jest przedszkole dla setki dzieci w wieku od 3 do 6 lat, prowadzone od 2018 roku. Ponadto siostry prowadzą zajęcia popołudniowe dla uczniów, prowadzą grupy parafialne, a s. Gianna konkretnie - grupę katechumenów przygotowujących się do sakramentów. Odwiedza też parafian w pięciu okolicznych filiach, a w szkole średniej prowadzi lekcje religii chrześcijańskiej, przedmiotu obowiązkowego dla uczniów z klas humanistycznych.
S. Gianna Smarżewska opowiada o misji w Sierra Leone
W Sierra Leone językiem urzędowym jest angielski i jego znajomość jest kluczowa, jeśli chodzi o możliwość rozwoju, ale wielu dorosłych nie zna go, na co dzień ludzie posługują się 18 językami lokalnymi. Toteż zdarza się, że trzy- czy czterolatek z misyjnego przedszkola po zajęciach uczy swoich rodziców, bliskich podstawowych słówek po angielsku.
- Tym właśnie dzieciom chcemy zapewnić start edukacyjny - mówi s. Gianna. - Bo tam, kiedy mówimy "przedszkole" lub "szkoła", mamy na myśli nie to samo, co w Polsce. Mamy na myśli odrapane ściany, klepisko, zniszczone meble. Dzięki otwartości i życzliwości Polaków staramy się to zmienić, wyposażamy przedszkole w różne przybory, które przywozimy z Polski - opowiada.
Oprócz płaszczyzny edukacyjnej pomoc zakonnic dotyczy dożywienia maluchów oraz dziedzina medyczna. - Można się zapytać, czy to jest rolą misjonarza - kontynuuje misjonarka. - Tak. Bo my nie tyle mówimy o Bogu, co pokazujemy Boga ludziom. Nieraz stanęłam w życiu przed pytaniem: "Siostro, dlaczego ty mi pomagasz?". Ano dlatego, odpowiadam, że Jezus by to zrobił, bo mój Bóg jest miłością. Owoce przychodzą potem. Ktoś przychodzi do nas i mówi, że chce być chrześcijaninem. Przez dwa, trzy lata przygotowuje się do przyjęcia sakramentów świętych. W tym roku moją radością było 10 ludzi, którzy po raz pierwszy przyjęli sakramenty święte: chrztu, spowiedzi, Pierwszej Komunii św. I tak jest co roku - opowiada.
S. Gianna pochodzi z Białogardu, sakramenty święte przyjęła w tamtejszej parafii Mariackiej. Ukończyła liceum w Kołobrzegu, potem studiowała teologię na Uniwersytecie w Szczecinie, po czym wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego. Po siedmiu latach, w tym czterech w placówkach zgromadzenia w Polsce, w 2016 r. wsiadła w samolot do Sierra Leone.
Misje w Afryce nieco inaczej niż posługa w Polsce kształtują życie s. Gianny. - Przede wszystkim odmieniły moje patrzenie na polską rzeczywistość - mówi o życiu w dostatku i różnego rodzaju zabezpieczeniach socjalnych. - Tam zastanawiamy się, co zrobić, żeby w danym roku kupić ryż na cały rok szkolny tak, żeby wystarczyło dla wszystkich dzieci w przedszkolu. Kiedy jestem tu, w Polsce, to myślę, co mogę stąd zawieźć do Sierra Leone, do naszego przedszkola - mówi.
Zakonnica prosi też o coś więcej niż wsparcie finansowe: o dar modlitwy za misjonarzy. - Kiedy my, misjonarze, spotykamy się z twardą, trudną rzeczywistością, moglibyśmy pomyśleć po ludzku, że to nie ma sensu. Właściwie czasem chciałoby się spakować i wrócić do Polski, gdzie mamy wszystko: elektryczność, ujęcie wody, opiekę medyczną. Dzięki temu, że jest ktoś, o kim wiemy, że modli się za nas, to nabiera sensu - tłumaczy.