Lubię listopadowe wędrowanie po cmentarzach.
Zwykle odwiedzamy z rodziną groby symboliczne lub te, na których czas i brak opieki zatarły imiona i nazwiska, licząc, że i przy naszych, rozsianych po całej Polsce grobach ktoś się zatrzyma. Nie tylko wstawiając się za tymi, którzy odeszli, ale i prosząc o ich wstawiennictwo za nami. Bo święci to nie tylko katalog na wpół legendarnych postaci, ale ludzie z krwi i kości, będący blisko, na wyciągnięcie ręki. I podpowiadający, jak wygrać to, co w życiu najważniejsze – zbawienie.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się