Średnia wieku w tym Żywym Różańcu nie przekracza kilkunastu lat. Dzieci modlą się za dzieci, które są naprawdę ciężko chore.
– Mam odmówić codziennie jedną dziesiątkę Różańca za dzieci chore na raka. Podczas wieczornej modlitwy klękamy ze wszystkimi w domu. Odmawiam Wniebowzięcie... – tu Michał, czwartoklasista, lekko się zastanawia. – Najświętszej Maryi Panny – pomaga mu stojąca obok mama.
W parafii pw. św. Wojciecha w Koszalinie trwa akcja „Dzieci dzieciom”. Aż 59 młodych zapaleńców postanowiło się w nią włączyć. Mają przez tydzień, każdego dnia, ofiarować jedną dziesiątkę Różańca za dzieci z hospicjum domowego.
Akcja modlitewna idzie w parze z czymś jeszcze. W dniu rozpoczęcia Żywego Różańca (11 listopada) zakończyła się już druga edycja przedsięwzięcia o słodko brzmiącej nazwie: "Serce w cukierku". Dzieci przynosiły do kościoła słodycze dla tych samych dzieci z domowego hospicjum. – Sens tej akcji polega na tym, że dziecko samo, ze swoich oszczędności, z kieszonkowego, kupowało te słodycze i ofiarowało je dzieciom. Nie chodziło nam o to, żeby zrobili to rodzice. To też byłoby piękne, ale nie tak uczące myślenia o innych, ofiary ze swego, dzielenia się. Dlatego ogłaszaliśmy tę akcję wcześniej, aby dzieci mogły rzeczywiście złożyć dar ze swojego kieszonkowego – tłumaczy ks. Andrzej Hryckowian, proboszcz.
W wydaniu „Gościa Niedzielnego” 25 listopada napiszemy więcej o dziecięcym Żywym Różańcu. Oprócz Michała, rozmawialiśmy jeszcze z Maćkiem, Paulą i niektórymi rodzicami. Przedstawimy też Zuzię, jedną z uczestniczek akcji. Odmawianie dziesiątki okazało się dla niej trochę utrudnione, ale mimo to nie niemożliwe.
W organizację akcji różańcowej włączył się także ks. Piotr Subocz, kapelan hospicjum domowego.
Cały czas trwa w naszej diecezji Rok Skrzatuski. Zwracamy w nim szczególną uwagę właśnie na Różaniec.