Jak rozmawiać?

Po raz drugi słupskie duszpasterstwo akademickie zaprosiło do wzięcia udziału w otwartych wykładach i warsztatach dotyczących komunikacji.

W pierwszym z tej edycji spotkań wzięło udział ponad 150 osób, głównie studentów, choć nie zabrakło także wykładowców akademickich, nauczycieli i rodziców, którzy chcą poznać tajniki dobrej i efektywnej komunikacji.

Sukces ubiegłorocznej serii wykładów potwierdził, że potrzeba rozmawiać o komunikacji. – Do biura rektora Akademii Pomorskiej wpływało bardzo wiele pytań i maili o te wykłady, więc władze uczelni zaproponowały, żeby w tym roku kontynuować nasze spotkania w podobnym duchu – wyjaśnia ks. Tomasz Roda, duszpasterz akademicki.

– Może dzisiejsze puste kościoły to też efekt złego stylu komunikacji z Bogiem. Nie dziwmy się, że skoro gubią się w zasadach komunikacji międzyludzkiej, opisywać swoich stanów emocjonalnych, przeżyć wewnętrznych, nie potrafią też zrozumieć piękna Bożego języka? - zastanawia się ks. Roda. Dodaje także, że chciałby, by ostatni z pięciu wykładów poświęcony był właśnie językowi liturgicznemu. 

Podobnie jak w ubiegłym roku spotkania prowadzi benedyktyn o. Piotr Włodyga, trener komunikacji. Duszpasterz potwierdza, że coraz trudniej nam rozmawiać. – Rozmowa jest pochodną dojrzałości, a dzisiaj mamy na to bardzo mało czasu. Z tego wynika płytkość relacji. Paradoksalnie dzisiaj człowiek nosi w sobie wielkie wołanie: rozmawiajmy! Potrzebę tego, żeby poglądy i odczucia nie trafiały w próżnię, żeby nie były poddawane wyłącznie krytyce i przekreślane, ale żeby można było o nich dyskutować – zauważa.

Tematem tej serii wykładów są maski. Jak wyjaśnia o. Włodyga to ślad przeszłości, którą człowiek ma za sobą, a zarazem ochronna tarcza. Rozpoznanie masek własnych i cudzych, to przede wszytki rozpoznanie, co kryje się za nimi. – To dobry temat na dzisiaj. Tendencję do masek człowiek miał zawsze, ale żyjemy w dobie tak intensywnych kontaktów, w ulewie relacji, a to, co najczęściej człowiek przeżywa, to samotność. Ta samotność łączy się z bólem i maską, którą ubieramy, żeby go ukryć – mówi o. Włodyga. – Maski to kule u nogi, które za sobą nosimy. Dopiero zmierzenie się z tym „czymś” pozwala na to, żeby maska przestała zawadzać. Może być tarczą i stabilizatorem, albo hantlami do duchowych ćwiczeń, a nie czymś, co ciąży i nie pozwala iść dalej - dodaje.

Jak rozpoznać maski? – Bardzo często jest to to, co nas w innych ludziach śmieszy, co nam przeszkadza, co nas irytuje, o czym plotkujemy – wylicza o. Piotr. Noszenie maski pochłania energię, udawanie przed światem kogoś innego, może skutkować nie tylko zmęczeniem, ale nawet chorobami układu trawiennego czy migrenami. – Na co dzień przyjmujemy różne pozy i miny, bo trudno sobie wyobrazić na przykład, że przestaniemy być uprzejmi, albo, że ta uprzejmość za każdym razem będzie nam przychodzić bez żadnego wysiłku. Chirurg musi wchodzić w rolę profesjonalisty wykonując swój zawód, ale nie musi już nim być prowadząc samochód czy dyskutując o literaturze. Przyjmując maskę staramy się coś za nią ukryć. Najczęściej jest to jakieś głębokie zranienie, ból, strach. To, że młodzież zamienia się np. w Babrie i Kena to wyraz ich samotności. Przybierają plastikową maskę, która nie przepuszcza, łatwo się nie psuje – dodaje duszpasterz.

Dlatego zastrzega od razu, że celem wykładów nie jest ściąganie masek – ani własnych, ani cudzych. – Maska zrobiona jest z czyjegoś bólu. Trzeba umieć to dostrzec. To wewnętrzny teren, który w taki czy inny sposób jest sparaliżowany, niedorozwinięty, unieruchomiony. Potrzeba rozwoju, ale takiego, który będzie wynikiem dialogu z maską, a nie lękiem przed nią – mówi.

Kolejne wykłady z serii „Jak rozmawiać? Maski” odbędą się 10 grudnia i 14 stycznia w auli Akademii Pomorskiej w Słupsku (ul. Boh. Westerplatte 64).

Warsztaty kończą się uzyskaniem certyfikatu, któremu patronuje Akademia Pomorska.

 

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..