Na kolejne Marsze dla Życia i Rodziny trzeba poczekać pół roku, nie tracą jednak czasu ich organizatorzy.
Podczas sobotniego spotkania liderzy Marszów z całej diecezji wymieniali się doświadczeniami i planowali przyszłoroczne przedsięwzięcia. Wzięli także udział w warsztatach z komunikacji z o. Piotrem Włodygą pod hasłem „Marsz dla Życia i Rodziny – po co idziemy?”.
– Spotykamy się, żeby wymienić się doświadczeniami i zintensyfikować nasze wysiłki. Uczymy się też, jak unikać już popełnionych błędów. Ale dla nas ważne jest również nawiązanie relacji, poznanie ludzi, których łączy wspólny pomysł, wspólny cel – wyjaśnia Joanna Jabłońska z Fundacji „Po Piąte” współorganizującej Marsz w Koszalinie.
Spotkanie ma być również impulsem do działania dla kolejnych miast w diecezji. Do Koszalina, Słupska i Szczecinka, gdzie marsze odbyły się już dwukrotnie i debiutującej Piły, w przyszłym roku ma dołączyć Kołobrzeg. – Mamy już jakieś doświadczenie w naszych plecaczkach, którym możemy służyć Kołobrzegowi. Jesteśmy gotowi też do tego, żeby wesprzeć Piłę – zapewnia Joanna Jabłońska.
W spotkaniu wzięli udział także goście: sąsiedzi z diecezji pelplińskiej, organizatorzy marszu w Lęborku oraz przedstawiciele Centrum Wspierania Inicjatyw na Rzecz Życia i Rodziny z Warszawy.
Jacek Sapa, dyrektor centrum zauważa, że ruch, który rozrasta się w diecezji koszalińsko-kołobrzeskiej, to dobry przykład dla innych. – To nie tylko kwestia kolejnych miast podejmujących ideę Marszów dla Życia i Rodziny, ale też jest to jeden z silniejszych ośrodków zaangażowanych w kampanię przeciwko aborcji: zbieranie podpisów czy organizowanie wystaw – mówi.
– Na takiej bazie ludzi łatwo uruchomić szersze zaangażowanie. Jeśli jest silna grupa, przekonana i zorganizowana, łatwo zarazi tym duchem społeczeństwo, które potrzebuje wspólnoty i chce się odwołać do wartości naturalnych. Rodzina to nie polityka, władza, wielka ekonomia, tylko nasza codzienność, o którą wszyscy chcemy dbać – dodaje Jacek Sapa.
Z organizatorami Marszów spotkał się również bo Edward Dajczak. – Mam nadzieję, że ten łańcuch pochodni zapalających kolejne miejscowości będzie coraz dłuższy i będę wspierać wysiłki wszystkich, którzy chcą podejmować takie dzieła – przyznaje bp Dajczak.
Zauważa także, że siła Marszów polega na tym, że maszerujący wychodzą na ulicę, żeby opowiedzieć się za czym, a nie przeciwko czemuś. – Negatywizmu społecznego jest tak dużo, że trzeba mówić o tym, że jesteśmy „za”. Oczywiście, są sytuacje, w których jasno i zdecydowanie trzeba powiedzieć non possumus, to nie jest po drodze ludziom Ewangelii, na to nie możemy się zgodzić. Ale to pozytywne „za” jest bardo ważne – przekonuje bp Dajczak. – Jest taki czas, że trzeba mówić, że życie jest piękne. Marsze dla życia bazują właśnie na tym głębokim doświadczeniu piękna istnienia. Koncentrują się na małych ludziach, których my dorośli osłaniamy i ochraniamy, ale także na pięknie doświadczenia miłości, pięknie bycia rodziną.
W tegorocznych Marszach w Koszalinie, Szczecinku, Pile i Słupsku wzięło udział kilka tysięcy osób. W Słupsku radosną manifestację zwolenników życia poprzedził tydzień „Święta Życia”, w programie którego znalazły się m.in. konferencja na temat naprotechnologii, warsztaty muzyczne i spektakl „Dawid”. Marszom towarzyszyły też akcje, m.in. zbiórki krwi "Kropla miłości" czy "Pielucha dla malucha", podczas której zbierano pomoc materialną dla Domu Samotnej Matki oraz konkursy angażujące szkoły.
Wiemy już, że przyszłoroczny koszaliński Marsz dla Życia i Rodziny odbędzie się 26 maja.