Pasjonaci historii z Bałtyckiego Stowarzyszenia Miłośników Historii „Perun” przywracają pamięć o jenieckim obozie w Podborsku.
Na razie trwają prace porządkowe mające wydobyć spod ziemi pozostałości po czterech podobozach Stalagu Luft IV. W przyszłości chcą, żeby powstała tu profesjonalna ścieżka edukacyjna.
Od początku jesieni systematycznie członkowie Stowarzyszenia oraz okoliczni miłośnicy historii i wolontariusze uzbrojeni w łopaty i wykrywacze metalu poświęcają soboty na przeczesywanie terenu.
Historia tego obozu jest wprawdzie krótka, ale zdaniem rekonstruktorów warta przypominania. W latach 1944-45 na terenie stalagu przebywało około 10 tys. jeńców alianckich różnych narodowości, głównie Amerykanów, ale także 58 polskich pilotów.
Placówka została ewakuowana na przełomie stycznia i lutego 1945 r. Większość osadzonych popędzono pieszo przez Świnoujście aż pod Hamburg - 950 km. Dwumiesięczna epopeja, przez tych, którym udało się przeżyć, nazywana jest „marszem śmierci”.
Dziś o alianckich lotnikach przypomina pomnik w miejscu obozu oraz drugi - na stacji kolejowej w Podborsku.
- Las pochłonął obóz. Jest drogowskaz, jest pomnik, ale ktoś, kto trafi tam przypadkiem i zatrzyma się na chwilę, nie będzie wiedział nic. Parę metrów dalej w lesie znajdują się pozostałości budynków. Oczyszczamy te podmurówki, chcemy też odnaleźć cmentarz obozowy - opowiada Paweł Urbaniak z Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Jack of Diamonds” koordynujący akcją.
Koordynator przedsięwzięcia planuje także stworzenie izby pamięci, w której uda się zebrać wszystkie pamiątki związane z obozem - także te znalezione podczas sprzątania. Jedną z nich jest odnalezione właśnie wieczko papierośnicy z wygrawerowanym nazwiskiem właściciela. Należała ona do sierżanta A. E. Gray`a.
Jak udało się ustalić rekonstruktorom był on pilotem w 611 Dywizjonie Myśliwskim RAF. Zaginął podczas lotu myśliwcem „Spitfire” Vb o nazwie własnej „City of Hull III” w okolicy St. Omer, gdy eskortował bombowce „Blenheim”. Allan Gray przeżył niewolę i powrócił do Wielkiej Brytanii 22 kwietnia 1945 r.
- Nie wiemy, czy wciąż jeszcze żyje, ale chcielibyśmy odnaleźć jego rodzinę i skontaktować się z nimi, tak jak skontaktowaliśmy się z rodziną innego lotnika, Polaka Jana Mikszo - dodaje Paweł Urbaniak. - Jeszcze kilka lat temu niektórzy uwięzieni tutaj lotnicy przyjeżdżali do Tychowa, teraz wielu z nich już odeszło lub są schorowani i nie mogą wybrać się w podróż.
Akcje będą kontynuowane w tym roku tak długo, jak długo pozwoli na to pogoda. Jak przekonują organizatorzy akcji - każda pomoc jest mile widziana.