Ponad 300 osób dołączyło do bazy potencjalnych dawców szpiku kostnego podczas akcji zorganizowanej w czterech koszalińskich parafiach.
Przez całą niedzielę można było zgłosić swoją chęć uratowania komuś życia w specjalnych punktach działających przy parafiach: św Ignacego z Loyoli, św. Wojciecha, katedralnej i Szkole Katolickiej przy parafii pw. Ducha Świętego.
Dzień Dawcy Szpiku dedykowany był pamięci Sylwii Sontowskiej z Koszalina, która miesiąc temu przegrała walkę z białaczką. Inicjatorem akcji była rodzina i przyjaciele, m.in. z Poczty Polskiej, której Sylwia była pracownikiem. W przeprowadzeniu przedsięwzięcia pomogła Fundacja DKMS Polska. - Niestety, nie udało się żony uratować. Postanowiliśmy jednak mimo wszystko zorganizować tę akcję. Mamy nadzieję, że uda się pomóc innym chorym - mówi Karol Sontowski.
Do uczestniczenia w akcji zachęcali księża koszalińskich parafii. Przekonywali, że ofiarowanie komuś szpiku to dowód chrześcijańskiej miłości. Dzięki temu po każdej Mszy św. pojawiało się przynajmniej kilkunastu chętnych do zostania dawcą.
Rejestracja trwała tylko chwilę: polegała na przeprowadzeniu wstępnego wywiadu medycznego, wypełnieniu formularza z danymi osobowymi i pobraniu 4 mililitrów krwi do badania lub wymazu ze śliny. - Chcielibyśmy oczywiście, żeby tych osób było jak najwięcej, ale tu nie ilość jest najważniejsza, ale świadoma decyzja - podsumowuje akcję Wojtek Niewinowski, koszalinianin, któremu przeszczep szpiku od niespokrewnionego dawcy trzy lata temu uratował życie.
Zdarza się, że niektóre zarejestrowane osoby wycofują się akurat wtedy, gdy ich szpik może komuś uratować życie. Dlatego tak ważne jest, żeby rejestracja w bazie potencjalnych dawców była przemyślana.
Teraz Wojtek aktywnie angażuje się w akcje organizowane przez Fundację DKMS Polska, bo jak mówi, spłaca w ten sposób dług za otrzymane od Uli życie. - Nie wiemy, jak dziękować tym, którzy ofiarowali nam swój szpik. Słowo „dziękuję” brzmi pusto, bo to za mało, żeby oddać wdzięczność za podarowane życie. Staram się dziękować, włączając się w kolejne akcje i namawiając innych - wyjaśnia.
Wolontariusze mówią, jak ważne jest docieranie z informacją do jak najszerszego kręgu odbiorców. - Ja na temat tej choroby nie wiedziałam nic do chwili, kiedy Sylwia zachorowała. Dopóki nie dotknie nas to osobiście mijamy te informacje bez odzewu, dlatego warto powtarzać bez przerwy jakie to ważne - przyznaje Ala Ciechanowska, jedna z wolontariuszek-pocztowców zaangażowanych w akcję.
Szansa na trafienie genetycznego bliźniaka jest jak trafienie w totolotka. - Od 1 do 25 tys. do 1 do kilku milionów – mówi Ewa Majkowska, koordynator ds. rekrutacji potencjalnych dawców szpiku fundacji DKMS Polska. Przyznaje, że Polska wciąż jeszcze słabo wypada na tle innych europejskich krajów jeśli chodzi o świadomość wagi zostania potencjalnym dawcą. W Polsce jest ich dopiero ponad 400 tysięcy, u naszych sąsiadów w Niemczech - ponad 4,5 mln. - To chyba brak świadomości. Nawet kiedy rozmawiam ze studentami pokutuje wiele mitów na temat przeszczepu, choćby ten, że szpik pobierany jest z kręgosłupa - opowiada koordynatorka akcji i dodaje, że na szczęście stan wiedzy Polaków się zmienia. - Na północy Polski jest dużo takich przedsięwzięć. W samym Koszalinie jest zarejestrowanych ponad 3,5 tys. mieszkańców, z czego kilkunastu zostało dawcami. To sukces dla miasta – chwali koszalinian Ewa Majkowska.
Ci, którzy nie zdążyli zgłosić swojej chęci uratowania komuś życia, będą mieli ku temu okazję 16 i 17 kwietnia na Politechnice Koszalińskiej, która weźmie udział w ogólnopolskiej wielkiej akcji odbywającej się równolegle na największych uczelniach w kraju.
Szczegółowe informacje o Fundacji oraz jak zostać potencjalnym dawcą szpiku można znaleźć na stronie internetowej: www.dkms.pl.