Krzysztof Przybyłowicz, komornik z Kołobrzegu szuka sposobu, by uchronić dwie rodziny przed eksmisją na ulicę.
Samotna matka wraz z 9-latkiem ma trafić do schroniska lub noclegowni. Eksmisją zagrożona jest też wielodzietna rodzina z nieuleczalnie chorym, pełnoletnim, ale wymagającym stałej opieki dzieckiem. Wraz z końcem marca upłynął okres ochronny wobec tych rodzin.
Obydwie rodziny, które ma eksmitować Krzysztof Przybyłowicz, mieszkają w lokalach nienależących do miasta. W obydwu przypadkach sąd, orzekając o eksmisji, nie przyznał im prawa do mieszkania socjalnego. Dlaczego? Bo zarówno rodzina Zadrożnych, jak i pani Joanna Ćwirko nie posiadali tytułu do zajmowanych lokali.
Marzena i Wiesław Zadrożni w swoim mieszkaniu przeżyli 28 lat. Wychowali w nim siedmioro dzieci. Czwórka już się usamodzielniła. Przy rodzicach jest najmłodsza 15-letnia Marysia, Magdalena i niepełnosprawny 23-letni Andrzej. Problemy Zadrożnych zaczęły się w 1994 r., gdy upadła firma, do której należał budynek, w którym znajdowało się ich służbowe mieszkanie.
Nowy właściciel kupił budynek razem z lokatorami. Pan Wiesław u nowego właściciela znalazł także zatrudnienie, jednak pogarszająca się sytuacja finansowa zmusiła go do zwolnienia się z firmy i wyjazdu za granicę. W 2012 r. pełnomocnik właściciela lokalu zgodził się odstąpić od eksmisji do czasu, gdy państwo Zadrożni uzyskają mieszkanie socjalne, jeśli oddadzą połowę zajmowanych pomieszczeń. Zadrożni wyprowadzili się z dwóch pokoi i uznali, że zawarta umowa chroni ich przed wyrzuceniem na bruk. Jak się okazało – nie chroni.
Mieszkanie, z którego ma być eksmitowana pani Joanna, zajmowali jeszcze jej dziadkowie. Spędziła w nim dzieciństwo, a po latach wróciła do niego z małym dzieckiem. Wróciła, bo nie miała się gdzie podziać, a dziadek po śmierci babci wymagał stałej opieki.
Wówczas też okazało się, że mężczyzna stracił prawo do mieszkania, w dodatku miał zobowiązania wobec spółdzielni. Pani Joanna razem z siostrą spłaciły zadłużenie i starały się o odzyskanie lokalu. W 2005 r. dziadek zmarł i zaczęła się trwająca do dzisiaj prawna gehenna. Jej finał, zgodnie z prawem, powinien nastąpić z początkiem kwietnia. Gdyby nie interwencja komornika, kobieta trafiłaby do noclegowni, a 9-letni Patryk do placówki opiekuńczej.
Zgodnie z tytułem wykonawczym, komornik powinien eksmitować rodziny na bruk, bo nie przysługuje im prawo do lokalu socjalnego. Ale na taki krok komornikowi nie pozwala sumienie. Prosił, by sytuacją tych rodzin zainteresowali się Rzecznik Praw Dziecka, Ministerstwo Sprawiedliwości, Prezes Sądu Rejonowego w Kołobrzegu, władze miasta oraz dwóch kołobrzeskich posłów.
- Wobec jednej rodziny mogę jeszcze teoretycznie zwlekać z podjęciem czynności, ale jest to jedynie przeciąganie w czasie. W stosunku do drugiej powinienem już podjąć czynności w najbliższych dniach. Czekam na jakikolwiek sygnał, że można im pomóc. W poniedziałek mam się spotkać z posłem Markiem Hokiem, który zadeklarował swoją pomoc - mówi kołobrzeski komornik.
- Koledzy w pełni mnie popierają. Taki głos to dla nich spora ulga. Dla wielu komorników wykonywanie takich decyzji jest znacznym obciążeniem, bo nie jesteśmy bezdusznymi maszynami od wyrzucania na ulicę. Zgodnie ze ślubowaniem, które składamy, zobowiązujemy się w swoim postępowaniu kierować prawem i sumieniem - tłumaczy Krzysztof Przybyłowicz.
– Z prawnego punktu widzenia, komornik nie może odmówić wykonania orzeczenia sądu (art. 8 ustęp 4 Ustawy o komornikach sądowych i egzekucji), ale przepisy, na podstawie których powinien dokonać tych czynności, są w jego ocenie sprzeczne zarówno z zasadami sprawiedliwości społecznej oraz prawami człowieka, ochroną rodziny przez państwo oraz z konstytucyjną zasadą poszanowania i ochrony godności człowieka - mówi Robert Damski, rzecznik prasowy Krajowej Rady Komorniczej.
Urzędnicy z kołobrzeskiego magistratu bezradnie rozkładają ręce. Jak mówi Michał Kujaczyński, rzecznik Urzędu Miasta Kołobrzegu, komornik Przybyłowicz zwracał się o przyznanie dwóm rodzinom lokalu tymczasowego, ale miasto takim pomieszczeniem nie dysponuje.
Jak dodaje, jedna z tych rodzin od maja 2011 r. jest na liście oczekujących na lokal socjalny, ale dotychczas nie było szans na przyznanie jej takiego mieszkania. Druga dopiero w tym roku skompletowała wniosek o wpisanie na tę listę. Ma on być rozpatrzony w maju.
- W Kołobrzegu na mieszkanie socjalne czeka prawie 300 rodzin, a do dyspozycji jest tylko około 180 lokali - wyjaśnia Michał Kujaczyński. Dodaje, że komisja rozpatruje każdy przypadek indywidualnie, ale wcześniej jednak musi się zwolnić któreś z mieszkań.
Krzysztof Przybyłowicz szuka sposobów pomocy rodzinom, które ma eksmitować. Mówi, że konieczna jest zmiana przepisów. Chodzi o nowelizację art. 14 ust. 7 Ustawy o ochronie praw lokatorów.
W obecnym brzmieniu naruszają one bowiem zasadę równości wobec prawa i zakaz dyskryminacji. Zgodnie z przytoczonym artykułem, sąd postanawia nie przyznawać lokali socjalnych osobom, które utraciły tytuł prawny do lokalu niewchodzącego w skład publicznego zasobu mieszkaniowego. Nie dotyczy to osób, które były uprawnione do używania lokalu na podstawie stosunku prawnego nawiązanego ze spółdzielnią mieszkaniową lub z towarzystwem budownictwa społecznego.
Apel kołobrzeskiego komornika poparła Krajowa Rada Komornicza. Wystąpiła do Ministra Sprawiedliwości o zmianę przepisów dotyczących tzw. eksmisji na bruk.
Komornicy alarmują, że eksmisji będzie więcej. Z danych resortu sprawiedliwości wynika, że w ubiegłym roku kancelarie komornicze wykonały 9 tys. wyroków eksmisyjnych, z czego 3 tys. eksmitowanych nie otrzymała prawa do mieszkania socjalnego. Liczba eksmisji do pomieszczeń tymczasowych i noclegowni wzrosła o 900.