Papieskie może być właściwie wszystko: popiersie, kremówki, nauczanie. To dlatego wierny czasami staje się fanem, a papież „Elvisem”.
W8. rocznicę śmierci Jana Pawła II w niektórych parafiach naszej diecezji odprawiono Msze św. w intencji jego kanonizacji. – W śmierci kogoś bliskiego odkrywamy prawdę, że człowiek jest niepowtarzalny. Nie wyszlibyśmy z domu o tej godzinie, gdybyśmy nie odkryli, że bł. Jan Paweł II jest jedyny i nie do zastąpienia – tak 2 kwietnia o godz. 21.37 mówił bp Edward Dajczak w kościele pw. Ducha Świętego w Koszalinie. W kontekście zbliżającej się 2. rocznicy bea- tyfikacji Jana Pawła II warto zastanowić się, kim właściwie jest papież. Tym bardziej że mija właśnie pierwszy miesiąc od wyboru kard. Bergoglia na 266. następcę św. Piotra; 19 kwietnia przypadnie natomiast 8. rocznica rozpoczęcia pontyfikatu papieża Benedykta XVI.
Pap-kultura
Jednym z najbardziej charakterystycznych produktów współczesnej popkultury jest celebryta. Fani dla swojego idola potrafią zrobić naprawdę wiele. Odwiedzają miejsca z nim związane, zdobywają należące do niego przedmioty, kupują gadżety, potrafią stać godzinami, aby zobaczyć go choćby na chwilę i z daleka. Tysiące fanów Elvisa Presleya przybywa co roku do jego posiadłości w Memphis w USA, traktując to miejsce jak święte. Za słynny dentystyczny odlew zębów piosenkarza, zwany „koroną króla”, czy za jeden ząb Johna Lennona zapłacono na aukcji tysiące dolarów. Podobną sumę osiągnął też pukiel włosów bożyszcza niektórych nastolatek Justina Biebera. Zdjęcie z uwielbianym piłkarzem to marzenie niejednego kibica czekającego godzinami na przejście drużyny z hotelu do autokaru przed ważnym meczem. Wydaje się, że bez odpowiedniego podejścia także papież może stać się celebrytą, wytworem swoistej „pap-kultury”. Wtedy od Wadowic do Memphis nie jest już tak daleko, a wszelkie pamiątki, łącznie z relikwiami, zyskują rangę „korony króla”. – Proces celebrytyzacji osób związanych z Kościołem, także świętych, postępuje ze względu na kulturę, w której żyjemy. Polega on po pierwsze na zatrzymaniu się na osobie, a nie na treści, którą głosi. Po drugie przewagę zyskuje sentymentalizm, który przykrywa istotę przesłania. Mamy też do czynienia z „gadżetyzacją” danej osoby – tłumaczy ks. dr Wojciech Wójtowicz, wykładowca teologii Kościoła w WSD. Papieży Jana Pawła II, Benedykta XVI czy Franciszka można mieć na kalendarzu, na koszulce czy na popielniczce. Miejsca, gdzie papież przystanął, usiadł czy spał, przedmioty, których choćby dotknął czy na które spojrzał, od razu stają się „papieskimi”. Papieskie imiona otrzymują znaczące instytucje, ale także parki, osiedla czy nawet drzewa. Niestety, celebrytyzacji sprzyja również wszelka przesada. – Im mniejsze pogłębienie religijne, tym większa pokusa do celebrytyzacji. Im mniej w człowieku żywej wiary i chwały oddawanej Bogu na co dzień, tym bardziej skłonny jest on wynosić na piedestał osobę – zauważa ks. Wójtowicz. Poza tym dla dużej liczby osób, większość, a nieraz nawet 100 proc. wiedzy o papieżu pochodzi z narracji medialnej, która staje się dziś coraz bardziej tabloidowa. Ma ona charakter newsów, które są syntetyczne i sloganowe, albo komentarzy pseudoekspertów. Mało kto pokusi się o wysłuchanie czy przeczytanie papieskiej homilii od a do z.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się