Nie jest to sztuka łatwa, w dodatku czasami wręcz kontrowersyjna. Są jednak tacy, którzy jej bronią, ukazując głębię ukrytego w niej przekazu.
Mowa o asemblażach Władysława Hasiora wystawionych w Zespole Szkół Plastycznych w Koszalinie.
- Asemblaże to kompozycje złożone w jedną całość z różnych przedmiotów, także codziennego użytku. Hasior w swoich pracach odbiera pierwotne znaczenie przedmiotom użytkowym, wkomponowuje je w całość dzieła, nadaje tytuł i tym samym tworzy nowe znaczenia - tłumaczy Urszula Januszewska, organizatorka wystawy.
- Hasior w swojej sztuce pokazuje sacrum, choć nie zawsze odnosi się ono bezpośrednio do Pana Boga. Dla niego sacrum było wszystko to, co reprezentowało wartości ogólnoludzkie. Używał kodów zawartych w religii, aby to wyrazić - wyjaśnia p. Januszewska.
Dzieła zgromadzone na wystawie pochodzą z dwóch największych kolekcji w Polsce: z zasobów Miejskiego Ośrodka Sztuki w Gorzowie Wielkopolskim i z kolekcji prywatnej. Stąd możliwość zobaczenia tak wielu dzieł artysty w jednym miejscu jest wyjątkowa.
Przed otwarciem wystawy, w koszalińskiej katedrze odprawiono Mszę św. w intencji śp. Władysława Hasiora. Przewodniczył jej wnuk artysty ks. Konrad Hasior. Koncelebrowali z nim ks. Rafał Zendran, przyjaciel i znawca twórczości Hasiora, proboszcz kolegiaty w Głogowie, ks. Grzegorz Cyran z Katedry Języka i Komunikacji Religijnej Wydziału Teologicznego Uniwersytetu Szczecińskiego i ks. Henryk Romanik, diecezjalny konserwator zabytków, duszpasterz środowisk twórczych.
Władysław Hasior budził kontrowersje nie tylko swoją sztuką, ale także całym życiem. - Był to człowiek, który poszukiwał odpowiedzi na ważne pytania. Może nie do końca w swojej sztuce ukazywał miejsce działania Pana Boga. Ale można w niej odnaleźć taki ładunek ekspresji, który doprowadza do pytań granicznych, które mogą wywołać nawet doświadczenie religijne - mówił w katedrze ks. Zendran.
Msza św. w katedrze. Od lewej: ks. Konrad Hasior (przy ołtarzu), ks. Henryk Romanik, ks. Grzegorz Cyran, ks. Rafał Zendran. ks. Wojciech Parfianowicz /GN - On miał świadomość pewnej przegranej. Kiedy udało mu się zdobyć pracownię, gdzie mógł umieścić swoje dzieła, kiedy spotykał się z pewnym ostracyzmem środowiska artystycznego, uważany za pupilka władz PRL, pisał w osobistym liście: "wyprowadziłem się z rozwalonej szopy i dziesięć skrzyń eksponatów jest w suchym i bezpiecznym miejscu. Ale zwycięzcą nie jestem" - przypomniał ks. Zendran.
- Walkę duchową przeżywa każdy artysta, także każdy z nas. Wszyscy wielcy artyści walczą. Dziadek też ją prowadził - mówił w czasie Mszy św. ks. Konrad Hasior.
- Nie był to człowiek, któremu wiara była obojętna, choć nigdy nie był katolikiem z pierwszej ławki. Umarł jednak zaopatrzony w sakramenty - przypomniał ks. Cyran.
Same asemblaże nie są łatwe w odbiorze i wymagają pewnego obeznania ze sztuką.
- Jest to sztuka prowokująca, ale oparta o pewien warsztat. Dzisiaj wydaje się, że można prowokować prymitywnymi aktami, taką antysztuką, którą łatwo zrobić. Ale gdy patrzy się na te dzisiejsze znaki prowokacji, to często jest to dość prostackie. Nie jest to oparte o głębie rozumienia prowokacji. Hasior, gdy prowokował, to opierał się o niezwykły warsztat estetyczny - tłumaczył ks. Zendran.
- Kiedyś będąc jeszcze studentem w seminarium, fascynując się jego sztuką, zadałem mu pytanie: jak to jest, że przecież mógłbym wziąć parę przedmiotów codziennego użytku i zrobić podobne dzieło, ale ono nie byłoby dostrzeżone tak, jak jego dzieło. On wtedy mi odpowiedział: owszem, mógłbyś i ty zrobić sobie taki asemblaż, ale gdybyśmy stanęli w szranki i trzeba by było namalować np. konia, to ja podołam, ale ty już nie. Wtedy zrozumiałem, że aby dojść do głębi przekazu jakiejś własnej ścieżki, to najpierw trzeba mieć solidną podstawę warsztatową - wspominał ks. Zendran.
Wystawę w ZSP można oglądać do 13 czerwca. Jest ona częścią obchodów 85. rocznicy urodzin artysty. Pisaliśmy o tym tutaj.