Ponad 300 osób przemaszerowało ulicami Szczecinka w III Marszu dla Życia i Rodziny.
Marsz rozpoczęła Msza św. w kościele pw. Ducha Świętego. Po niej uformowała się kolorowa kolumna i wyposażona we flagi, transparenty i czerwone baloniki z napisem Kierunek: Rodzina, przemaszerowała ulicami miasta.
- On i Ona – mąż i żona, chłopak i dziewczyna, to przyszła rodzina – skandowali uczestnicy. Na Marszu spotkali się bowiem ludzie, dla których najważniejszą wartością i niekwestionowanym fundamentem jest właśnie rodzina.
Ważne, by pokazać to publicznie. Taka radosna manifestacja może być pozytywnym bodźcem dla obserwujących z zewnątrz, dodać komuś odwagi, albo po prostu pokazać, że tradycyjna rodzina jest źródłem radości. Może to kogoś dziwić, lecz właśnie w XXI wieku o takich fundamentalnych sprawach trzeba nie tylko przypominać, ale wręcz uczyć ich od nowa. Temu właśnie służy wspólne maszerowanie.
Dzieci z rodzicami, babcie z dziadkami, ciocie i wujkowie – uczestnicy w wieku od 3 miesięcy do 89 lat przeszli ulicami: Mickiewicza, Wyścigową, przez Plac Wolności do Parku Miejskiego. Tu nastąpiło krótkie podsumowanie i chwila wspólnej zabawy.
Były konkursy w różnych kategoriach "naj". Najliczniejsza rodzina, która wzięła udział w marszu składała się z mamy, taty i pięciorga dzieci. Uczestnicy z najdłuższym stażem małżeńskim przeżyli wspólnie 46 lat. - To już męczeństwo - żartował prowadzący. Były tez nagrody dla bliźniąt, najwyższego i najniższego taty, babci z najkrótszym stażem i małżeństwa z największą różnicą wzrostu.
Bardzo miłą niespodziankę sprawiły mamom młodsze dzieci. Uroczy i bardzo przejęty chór wyrecytował dla nich wiersz: "Mamo, Mamo, cóż ci dam", po czym wyruszył w ich stronę z różami w ręku. Były uściski, uśmiechy i kilka łez wzruszenia.
Na uznanie zasługują szczególnie Kasia i Andrzej Mantyk, którzy od 3 lat niestrudzenie organizują szczecinecki Marsz.
Oprac. ks. Wojciech Parfianowicz