Nowy numer 39/2023 Archiwum

W hołdzie ogniomistrzowi

Przez dwa dni uczniowie jedynej w Polsce szkoły, której patronuje Władysław Hasior, obchodzili 85. urodziny artysty. Do świętowania zaprosili także mieszkańców Koszalina.

Suknia ozdobiona sztućcami, kolorowe sztandary z motywem ptaków i nietuzinkowe instalacje, także zdobiące głowy – kolorowy korowód uczniów plastyka inspirowany pracami artysty wzbudził niemałe zainteresowanie przechodniów. Wielu z nich przyszło zaintrygowanych na plac przed miejskim ratuszem, by dołączyć do urodzinowej zabawy. Uczestnicy parady wykorzystali materiały, które z pewnością spodobałyby się artyście. – O tak, popsuta parasolka, którą trzymam w ręku, bez wątpienia przypadłaby mu do gustu. Hasior z pewnością patrzy na nas z góry i jest wzruszony – przyznaje ze śmiechem Marzena Jermak, dyrektor Zespołu Szkół Plastycznych w Koszalinie. – Chcieliśmy zademonstrować charakter jego twórczości: różnorodność form, prowokację, wykorzystywanie tego, co innym wydaje się zbędne. Niewiele osób może wie, że Hasior był prekursorem modnego dzisiaj nurtu przetwarzania tego, co popularnie nazywamy śmieciami, i zamieniania tego w sztukę – dodaje.

Ptaki wciąż płoną

Świętowanie to również zaproszenie do ponownego odkrywania Władysława Hasiora. Pomagała w tym gra miejska wiodąca śladami artysty. Ten kojarzony zwykle z Podhalem twórca miał bowiem swój koszaliński epizod i to wcale nie krótki: tutaj mieszkał i tworzył na przełomie lat 70. i 80. ubiegłego wieku. Owocem jego pobytu w mieście są słynne „Płonące ptaki” – górująca nad trasą wylotową z miasta instalacja, która od samego początku rozpala emocje mieszkańców i odwiedzających Koszalin. Przygoda Władysława Hasiora z Koszalinem zaczęła się w 1975 r. Artysta zaprezentował tu wystawę swoich prac, a lokalne władze zaproponowały stworzenie czegoś w przestrzeni miejskiej. Czas poświęcony tworzeniu pomnika miał wynosić osiem miesięcy, Hasior spędził jednak w Koszalinie ponad trzy lata. Koszaliński pomnik był ostatnią wielką realizacją mistrza. Bojkotowany przez artystyczne środowisko za poparcie wyrażone autorom stanu wojennego oraz za gloryfikujące system pomniki, wycofał się do śmierci w zakopiańskie zacisze. A „Płonące ptaki”, pierwotnie dedykowane „tym, którzy walczyli o wolność tych ziem”, potem przemianowane jeszcze w stanie wojennym na pomnik poświęcony Ludowemu Wojsku Polskiemu, stopniowo popadały w zapuszczenie, ale nie w zapomnienie. – Trudno mi powiedzieć, czy to wielka sztuka, czy kicz, jednak nie wyobrażam sobie Koszalina bez tego symbolu. Cieszę się, że „Ptaki” zostały odrestaurowane i odmalowane, no i że od czasu do czasu płoną – mówi Irena Misztal, mieszkanka Koszalina. W 2008 r. pomnik wpisany został do krajowego rejestru zabytków.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast