Ich pasją jest teatr, a każdy spektakl niesie ze sobą przesłanie. Ten przypomniał nam, że życie to dar od Boga, który należy szanować.
Dla pracowników Zachodniopomorskiego Domowego Hospicjum dla dzieci, ogromnym zaskoczeniem była inicjatywa uczniów I LO im. Stanisława Dubois w Koszalinie.
Działający w murach szkoły teatr Lolek, przygotował przedstawienie, z którego dochód został przeznaczony na potrzeby hospicjum.
– Dowiedzieliśmy się o tym przez przypadek, kiedy będąc w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym, ktoś napomknął, że uczniowie szykują dla nas spektakl – wspomina pani Małgorzata Szubstarska, pielęgniarka z hospicjum. Kilka dni później informację potwierdziła s. Ewa Barłowska, pallotynka, założycielka teatru. - Chcieliśmy chociaż przez chwilę być blisko tych dzieci i ich rodzin. Nie chodzi tylko i wyłącznie o zbiórkę pieniędzy na hospicjum, chociaż potrzeby są ogromne. Zależało nam przede wszystkim, żeby w widzach wyzwolić większą wrażliwość na drugiego człowieka, który jest obok nas; wyzwolić dobro, bo słowo „hospicjum” stawia nas w pionie, każe się zatrzymać i koniecznie zrobić coś dla innych zupełnie bezinteresownie – wyjaśnia idęę przedsięwzięcia s. Ewa.
Uczniowie I LO wspierani przez młodszych kolegów z koszalińskich podstawówek i gimnazjum, zdecydowali się wystawić „Oskara i Panią Różę”. Spektakl, który tematyką doskonale wpasowuje się w hospicyjne realia. Opowiada o życiu Oskara, kilkuletniego, umierającego chłopca. - Zmierzamy się z bardzo trudną tematyką, jaką jest śmierć dziecka. Widzimy ludzką bezradność. Jako widzowie obserwujemy, jak nasze życie upływa na błahych sprawach, bo koncentrujemy się na gonitwie za pieniędzmi czy sławą. Lolek chce tym spektaklem, uświadomić widzowi, że życie jest pięknym darem – mówi s. Ewa.
Małgorzata Szubstarska nie może wyjść z podziwu, że uczniowie wybrali właśnie „Oskara i Panią Różę”. - To pokazuje, że nasza młodzież jest bardzo wrażliwa, a historia opowiedziana na deskach teatru jest z życia wzięta. Opiekowałam się Oliwką, która postrzegała świat podobnie jak Oskar. Najpierw była małym dzieckiem, później malowała sobie paznokcie, czytała książki dla nastolatek i nawet dostała suknię ślubną, w której została pochowana – wspomina pani Małgosia.
Przemysław Szymczyk z I klasy gimnazjum do roli Oskara przygotowywał się ponad pół roku. – Odegranie na scenie umierającego chłopca było bardzo trudne, bo ja sam jestem zdrowy – mówi. O hospicjum wiedział już wcześniej i to go skłoniło, żeby się podjąć wyzwania, jakim była rola Oskara. – Mogłem swoją grą dać coś ludziom, którzy tego potrzebują, w tym wypadku dzieciom i ich rodzicom, bo spektakl niesie ze sobą pozytywne przesłanie – dodaje. Przemek uważa, że powinno się o hospicjum więcej mówić. - Ludzie boja się mówić o śmierci i chorobach. Myślą chyba, że jak nie będą o tym myśleć to temat zniknie – mówi młody aktor.
Adrianna Rosa, która wcieliła się w rolę pani Róży jest wdzięczna s. Ewie, że w czasie prób przybliżała im historię dzieci będących pod opieką hospicjum. – To zdecydowanie pomogło mi lepiej zrozumieć, co dzieje się w spektaklu – mówi. I dodaje, że ze śmiercią spotykamy się, na co dzień, dlatego tak ważne jest żeby, chociaż trochę się z tematyką oswoić.