Żeby z nimi wyruszyć, nie były potrzebne specjalny rower ani wielomiesięczna zaprawa. Nie ograniczał nawet wiek, bo najmłodsza uczestniczka nie ukończyła jeszcze roku.
Na plac przed kościołem Mariackim w Sławnie podjechała grupka rowerzystów. Wszyscy w jednakowych strojach z symbolem muszli na plecach. To szczecińscy zapaleńcy, którzy w sześć dni chcą pokonać pomorski odcinek Drogi św. Jakuba. Tunię Korniak do wyprawy zainspirowała literatura. Kiedy zaproponowano jej ten wyjazd, nie wiedziała, że będzie pielgrzymować jednym ze szlaków Camino de Santiago, o czym tyle wcześniej czytała. – Ucieszyłam się, że będzie mi dane chociaż przez chwilę podjąć trud drogi – dodaje Tunia. Wiedzą o szlaku chce się podzielić z tymi uczestnikami, dla których jest to jedynie wyprawa rowerowa. – Camino zmienia ludzkie serca, paradoksalnie pozwala się zatrzymać i pomyśleć nad życiem, które czasami przelatuje nam między palcami – wyjaśnia.
Tym bardziej cieszy ją przebycie pomorskiego odcinka na rowerze. – Bo nie zawsze da się jechać w grupie i każdy będzie miał tę chwilę dla siebie na rozmyślania – dodaje. 300-kilometrową trasę pokonywać będzie 11 uczestników. Celowo wybrali się na rowerach od trekkingowych przez poziome po tandem, żeby sprawdzić, czy przejazd pielgrzymów Drogą św. Jakuba możliwy jest na każdym rodzaju jednośladu. Wyprawę zorganizowało Stowarzyszenie Rowerowy Szczecin, którego wiceprezes Wanda Nowotarska wierzy, że dla niektórych trasa nie zakończy się w czasie Jarmarku Jakubowego w Szczecinie. – W rozmowach przewija się temat Santiago de Compostela i – kto wie – może część z nas się kiedyś tam wybierze... – mówi z uśmiechem. Najmłodszy uczestnik wyprawy to 11-miesięczna Jagoda, która pokonuje trasę pod czujnym okiem mamy, Justyny Gudełajskiej. – Mała jeździ ze mną na rowerze od zawsze, ale to będzie jej najdłuższy przejazd i mam nadzieję, że poradzi sobie świetnie – wyjaśnia.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się