Mateusz Grubalski z Niedalina, uczeń II klasy technikum: - W Skrzatuszu urodziłem się po raz drugi. Dla Boga.
Kiedy pięć lat temu pojechałem pierwszy raz na Spotkanie Młodych, wszystko się dla mnie zaczęło. Odkryłem nowy Kościół, w którym jest miejsce dla mnie.
Od tego czasu działam w Katolickim Stowarzyszeniu Młodzieży, ewangelizuję i jestem blisko Jezusa Chrystusa.
Co się tam takiego stało? Poczułem Bożego powera.
Te śpiewy, ta radość są nie do opisania słowami. Porwało mnie bez reszty. Nie wiedziałem, że Kościół może być taki. Wcześniej kojarzył mi się z czymś skostniałym. I takim… schematycznym.
Uwielbiam Eucharystię ze śpiewem, a kiedy w Skrzatuszu usłyszy się kilka tysięcy młodych ludzi, to jakby chóry anielskie śpiewały!
Najpiękniej przeżywam Mszę św., kiedy mogę śpiewać i tańczyć dla Boga. A najbardziej, kiedy mogę dla niego bębnić.
Na jednym Skrzatuszu grałem w diakoni muzycznej tak głośno, że aż ks. Arek był na mnie zły. Ale ja bębnię dla Jezusa. Wszędzie, gdzie się da (śmiech).
Na którymś Skrzatuszu dostałem medalik z wizerunkiem cudownej Piety. To był dla mnie dość trudny czas, bo nowa szkoła, nowe środowisko. Kiedy włożyłem go na szyję, poczułem wielką moc. Noszę ten medalik cały czas.
A obrazek skrzatuskiej Pani mam przy sobie w portfelu. Bo wiem, że mi pomaga. Kiedy się do Niej zwrócę, nigdy nie zawodzi. Nawet… w szkole. Niekiedy działa tak, że sama chyba klasówkę za mnie pisze, bo to niemożliwe, żeby samemu mi tak dobrze poszło (śmiech).
W Skrzatuszu czuję, że mógłbym góry przenosić! Dla mnie to drugi dom. Tam się urodziłem po raz drugi. Tam po raz pierwszy naprawdę spotkałem Chrystusa. A kiedy doznałem spoczynku w Duchu Świętym, doświadczyłem też mocy Jego Ducha. Bez żadnych wątpliwości wiem, że Bóg jest żywy.
Odkryłem, że katolik to nie ponurak i nudziarz. To ktoś przepełniony tak wielką radością, że nie znajdzie się nikogo takiego na całym świecie.
Moja wiara systematycznie rośnie. Rośnie też moje zaangażowanie we wspólnotę. Chcę działać!
I to przynosi efekty, także dla mnie. Pojechaliśmy z grupą ewangelizacyjną do miejscowości, w której mieszkają moi koledzy ze szkoły. Kiedy zobaczyli, co ja wyprawiam, że chodzę od domu do domu i głoszę o Jezusie Chrystusie, mieli oczy jak pięć złotych. Ale ja chciałem pokazać, że Bóg jest żywy.
I stało się coś dziwnego. Nie szydzą, nie kpią. Chyba zrozumieli. Kiedy mówię, że zamiast skoczyć na piwo, wybieram się na rekolekcje… szanują to.
Swoim świadectwem pokazałem, że nie różnię się od nich niczym, poza tym, że w moim życiu jest Bóg.
Skrzatusz daje siłę do ewangelizacji. Gdybym był sam, pewnie bym stchórzył i się wycofał. To, że w Skrzatuszu spotyka się nas kilka tysięcy ludzi, daje moc. Bo wiem, że nie jesteśmy sami, nie jesteśmy w mniejszości. Jest nas wielu. I wiem, że mogę na nich polegać.
To daje takiego kopa, że chce się na głos krzyczeć: „Jezus jest Panem!”.
Jak doładuję baterie w Skrzatuszu, mogę ewangelizować przez cały rok.
Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.