Koszalińsko-Kołobrzeski

Pierwszy klęczy biskup

Były spotkania ewangelizacyjne w Koszalinie, Pile, Słupsku, a na koniec dwudniowe uroczystości w Skrzatuszu. Rozmowa z bp. Edwardem Dajczakiem o duchowych dopalaczach, zakochaniu w diecezji i podarowanym czasie łaski.

Karolina Pawłowska: Wrześniowe uroczystości były dla Księdza Biskupa wyczerpującym fizycznie i duchowo maratonem. Skąd u Księdza Biskupa tyle siły? Były jakieś dopalacze?

Bp Edward Dajczak: Podczas pierwszego wieczoru ewangelizacyjnego w Pile bardzo mocno przeżyłem modlitwę i doświadczyłem spoczynku w Duchu Świętym. Naprawdę poczułem, że jestem w rękach Boga.

Wiedziałem też, że nic nie jest ze mnie, wszystko jest od Niego: siły, myśli, kierunek, ludzie. Zupełnie się przed tym nie broniłem i od tego momentu jestem w jakiejś niezwykłej modlitewnej przestrzeni.

O. Antonello powiedział, że może nie dosypiać, ale dopiero bez modlitwy czuje się bardzo zmęczony. Niesamowite słowa. To właśnie jest ten „dopalacz”.

Dotychczas starałem się otoczyć dzień modlitwą różańcową, rozkładając sobie kolejne tajemnice na cały dzień. Teraz różaniec mam cały czas w kieszeni. Przechodząc z miejsca na miejsce, odmawiam choćby trzy „Zdrowaś Maryjo”, ale nieustannie. To jeden element.

Do drugiego cały czas dorastam. Ja po prostu coraz bardziej kocham tę diecezję, a miłość nie męczy. Być dla ludzi i coś z nimi robić - to daje powera. W miłości człowiek ma wręcz niespożyte siły.

W tej miłości do diecezji Skrzatusz jest bardzo ważnym punktem…

Pierwszy raz pojechałem do Skrzatusza jeszcze przed ingresem. To była jakaś niedziela lipca, przedpołudnie, między Mszami św. Pamiętam, że zabolało mnie to, co tam zobaczyłem.

Klęknąłem do modlitwy. I wyraźnie poczułem, że mam to miejsce na coś przygotować. Że ono musi być sercem diecezji. Powiedziałem wówczas: dobrze, Maryjo, tak będzie.

Tamten obraz wrócił do mnie bardzo mocno teraz, kiedy mogłem przez 10 dni gościć u siebie w domu Pietę. Spędzałem blisko Niej naprawdę dużo czasu, prawie nie opuszczałem kaplicy.

Połączyło mi się to wszystko w niedzielę w Skrzatuszu, kiedy o. Antonello wypowiedział swoiste proroctwo. Dał nam zadanie - mamy zadbać o to, żeby Skrzatusz był miejscem pojednania i nawrócenia.

To zadanie nie tylko dla biskupa. Jeżeli tam mają przyjechać ludzie i modlić się, to i kościół musi być piękny, musi być jakieś zaplecze dla pielgrzymów. Oczywiście, te sprawy nie są najważniejsze, w chaszczach też może dokonać się Boże Objawienie.

Jednak piękno ułatwia kontakt z Bogiem i przyciąga ludzi. Ale bez nich skrzatuskie sanktuarium byłoby jedynie pięknie wymuskanym muzeum.

Cała rozmowa z bp. Edwardem Dajczakiem w najbliższym wydaniu koszalińsko-kołobrzeskiego "Gościa Niedzielnego".

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..
Dyskusja zakończona.

Ze względów bezpieczeństwa, kiedy korzystasz z możliwości napisania komentarza lub dodania intencji, w logach systemowych zapisuje się Twoje IP. Mają do niego dostęp wyłącznie uprawnieni administratorzy systemu. Administratorem Twoich danych jest Instytut Gość Media, z siedzibą w Katowicach 40-042, ul. Wita Stwosza 11. Szanujemy Twoje dane i chronimy je. Szczegółowe informacje na ten temat oraz i prawa, jakie Ci przysługują, opisaliśmy w Polityce prywatności.

Nie przegap

Brak dostępnych wydarzeń.

Pobieranie... Pobieranie...