Wczoraj radni Koszalina przegłosowali uchwały nadające rondom i ulicom w mieście imiona bohaterów. Swojego ronda doczekała się m.in. Danuta Siedzikówna „Inka”.
W ubiegłym roku jedno z rond otrzymało imię mjr. Zygmunta Szendzielarza „Łupaszki”, symbolu żołnierzy wyklętych. Teraz na miejskich tabliczkach pojawią się nazwiska m.in. gen. Stefana Roweckiego „Grota”, Władysława Grabskiego, upamiętniona rondem zostanie 27. Wołyńska Dywizja AK, pojawi się również ulica Wołyńska.
Imieniem „Inki” bohaterskiej sanitariuszki 5. Wileńskiej Brygady AK nazwane zostanie rondo położone w pobliżu ronda, któremu patronuje jej dowódca mjr. „Łupaszka”.
- To triumf prawdy, symbol przebijania się dobra przez zło, kłamstwo, zniesławienie - przyznaje Marcin Maślanka z Porozumienia Organizacji Patriotycznych w Koszalinie, wnioskodawcy i inicjatora upamiętnienia bohaterów w przestrzeni miejskiej.
Członek Grupy Rekonstrukcji Historycznej „Gryf”, która odtwarza „Żołnierzy Wyklętych” nie ma wątpliwości, że zamordowana przez SB niepełnoletnia sanitariuszka jest postacią, na której mogą wzorować się przyszłe pokolenia.
- „Inka” jest postacią kryształową, śmiem rzecz że kandydatką na ołtarze. Tuż przed wykonaniem wyroku udało się jej wysłać gryps: „powiedzcie mojej babci że zachowałam się jak trzeba”. To znaczy nie poddała się złu - mimo cierpienia i zniewagi - nie wydała kolegów, dowódcy, nie zdradziła Boga i Ojczyzny. Zdecydowaliśmy się na wystąpienie z wnioskiem o rondo dla „Inki” ze względu na te słowa i to przesłanie, które jest testamentem tamtego pokolenia. Oni odchodzą i w postaci patronów ulic czy rond chcą nam zostawić przesłanie dla następnych pokoleń koszalinian i powiedzieć „zachowujcie się jak trzeba” - dodaje Marcin Maślanka.
Danuta Siedzikówna „Inka”, sanitariuszka 5. Wileńskiej Brygady AK, została skazana przez stalinowski sąd na śmierć w 1946 r. Mimo ciężkiego śledztwa nie wydała nikogo. Odmówiła również podpisania prośby o ułaskawienie. Niespełna 18-letnią dziewczynę zabił strzałem w głowę dowódca plutonu egzekucyjnego z KBW. Wcześniejsza egzekucja z udziałem żołnierzy się nie udała; żaden nie chciał uśmiercić „Inki”, choć strzelali z odległości trzech kroków.
Wniosek Porozumienia Organizacji Patriotycznych został przyjęty przez radnych, mimo sprzeciwu części z nich. Podobnie, jak w ubiegłym roku, gdy rondem miał być uhonorowany mjr. Szendzielarz, swojego oburzenia nie krył radny Grzegorz Niski (SLD). - To haniebne zachowanie - mówi krótko Marcin Maślanka. - Koszalin jednak zmienia się na lepsze i może uda się przegłosować jeszcze kilka czekających na upamiętnienie nazw i nazwisk. Złożyliśmy jeszcze wniosek o nadanie kolejnemu rondu imienia gen. Emila Fieldorfa „Nila”. Czekamy na zakończenie prac budowlanych - dodaje.