- Hospicjum trzeba promować ze względu na miłość. W takim miejscu można pokazać, czym jest chrześcijaństwo - miłością do Boga przez człowieka - mówi ks. Krzysztof Sendecki, dyrektor hospicjum w Darłowie.
Spotkanie rozpoczęło się Mszą św., którą odprawił dyrektor wydziału duszpasterskiego, ks. Krzysztof Włodarczyk. Po niej wszyscy udali się na „poletko nadziei”.
- W szkole mamy wolontariat i jest to m.in. wolontariat hospicyjny. Niektóre osoby pomagają tylko przy akcjach, a inne towarzyszą chorym. Dzięki temu uczą się otwartości na drugiego człowieka i słuchania. Bo przecież pacjenci mają coś do powiedzenia i często chcą opowiedzieć o swoim życiu - mówi s. Emanuela Czaja, która opiekuje się wolontariuszami w Liceum Ogólnokształcącym w Darłowie.
- Przychodzę tu dwa razy w tygodniu. Mam swoich podopiecznych, do których zaglądam i spędzam z nimi czas. Gramy w szachy, malujemy, rozmawiamy, czasem im czytam. Kiedy trzeba, pomagam też przy rozdawaniu posiłków - mówi Oliwia Krzyżaniak, która jest wolontariuszką od roku. - Hospicjum uczy przede wszystkim dystansu i doceniania tego, co mamy. Spotkania z chorymi dają dużo satysfakcji i pozwalają inaczej spojrzeć na swoje życie. Wtedy nawet jeśli boli mnie brzuch albo źle się czuję, inaczej patrzę na ten ból. Widzę, że można z nim żyć, bez narzekania. Trudno jest trafić na ludzi wrażliwych w naszym wieku, a tutaj się tej wrażliwości uczymy - przyznaje.
Jak mówi, chce z chorymi związać także swoje życie zawodowe w przyszłości. - Planuję skończyć psychologię i opiekę nad osobami starszymi. Chciałabym pracować w hospicjum albo być dalej wolontariuszką - dodaje Oliwia.
- Przychodzę tu od roku. Lubię pomagać ludziom. Sama jestem chora i dużo osób mi pomogło, dlatego teraz ja chcę zrobić coś dla innych - mówi Ola Srech.
To dla nich lekcja pokory i wrażliwości, ale też oswajanie się ze śmiercią. - Ostatnio zdarzyła się taka sytuacja, że odeszła jedna z moich podopiecznych. Znałam ją krótko, nawet nie miałyśmy okazji spokojnie porozmawiać, ale dała mi numer telefonu i powiedziała, żebym zadzwoniła. Potem przez tydzień mnie tu nie było, bo zachorowałam, ale po powrocie okazało się, że pani Daniela odeszła, a ja nie zdążyłam do niej zadzwonić - mówi Ola Leszczyńska z darłowskiego wolontariatu.
W akcji wzięli udział zarówno licealiści, jak i uczniowie podstawówki. - Dzieci uczą się dziś, że pomoc drugiemu człowiekowi to przyjemność, a nie przykry obowiązek. To są małe gesty, ale czasem tyle wystarczy - dobre słowo, uśmiech, żeby ludzie byli radośni - mówi Izabela Drapińska-Walasek z SP nr 3 w Darłowie, która zajmuje się szkolnym kołem Caritas.
Żonkil to symbol nadziei, która w hospicjum jest bardzo potrzebna. - Kiedy witam pacjentów, w ich oczach często widzę strach i pytania: „co będzie?”. A nadzieja rodzi się z czasem. To tak jak z tymi cebulkami - coś pozornie martwego włożyliśmy w ziemię, potem to zaczyna wyrastać, kiełkować. Ci ludzie często tu przychodzą z przekonaniem, że ktoś ich przekreślił, powiedział: „To koniec, nie ma dla pana leczenia ani nadziei”. Okazuje się, ze oni zaczynają tutaj funkcjonować, odzyskiwać czasem też siły witalne. I nawet kiedy odchodzą, to widzę w ich oczach nadzieję, że to nie koniec - przyznaje ks. Krzysztof Sendecki, dyrektor hospicjum.
„Pola nadziei” to kampania zbierania pieniędzy na rzecz opieki dla osób terminalnie chorych. W październiku wolontariusze sadzą żonkile, które wiosną będą rozdawać podczas kwest na rzecz hospicjum.