Koszalińska placówka, która nosi imię św. Maksymiliana Kolbego, otrzymała relikwie patrona.
Relikwie zostały wprowadzone do hospicyjnej kaplicy podczas uroczystej Mszy św. koncelebrowanej przez bp. Pawła Cieślika i bp. Tadeusza Werno w niedzielę 22 grudnia. W Eucharystii uczestniczyło ponad 80 osób: personel, niektórzy pacjenci oraz ich rodziny, wolontariusze i przyjaciele placówki.
Okazały relikwiarz oraz same relikwie są darem ojców franciszkanów z Niepokalanowa. Niecodzienny prezent przywiózł do Koszalina o. Zygmunt Tomporowski, który przed laty pracował jako proboszcz koszalińskiej parafii pw. Podwyższenia Krzyża Świętego.
Znając historię życia i męczeńskiej śmierci św. Maksymiliana, wielu pytało: "Skąd jego relikwie?". Przecież powszechnie wiadomo, że zginął on w bunkrze głodowym w obozie zagłady w Auschwitz, a jego ciało spalono w krematorium.
Jednak po powrocie z Japonii o. Kolbe, co widać na zachowanych zdjęciach, nosił długą brodę. Zgolił ją przed samym aresztowaniem przez Niemców. Klasztorny fryzjer, nie wiadomo, dlaczego, zachował obcięte włosy, które dziś stanowią relikwie. W koszalińskim relikwiarzu umieszczono cztery włosy świętego.
Jak zauważył o. Zygmunt, św. Maksymilian to dobry patron dla hospicjum, które ze swojej natury powinno być przeniknięte jego duchem. - Duch św. Maksymiliana to duch służby człowiekowi. Wpatrując się w tę postać, widzimy, jak mamy się spalać dla drugiego człowieka. Nie każdy z nas może zostać męczennikiem. Nie każdy z nas może tak, jak Maksymilian, oddać życie. Ale służenie tutaj i spalanie się każdego dnia dla tych ludzi - to jest właśnie ten sam duch: dla siebie nic, dla innych wszystko - mówił zakonnik.
Koszalin, 22 grudnia: Msza św. w kaplicy hospicyjnej, podczas której uroczyście wprowadzono relikwie świętego ks. Wojciech Parfianowicz /GN - Kiedy usłyszałem, że możemy mieć relikwie św. Maksymiliana, zapałałem wielkim entuzjazmem. Nie minął miesiąc, a one już są u nas. Byliśmy bardzo pozytywnie zaskoczeni, kiedy okazało się, że oprócz samych relikwii, ojcowie franciszkanie ofiarują nam także ten piękny relikwiarz - cieszy się Wojciech Gliński, dyrektor hospicjum w Koszalinie.
- Kiedy chowałem dziś relikwiarz do sejfu, przechodziłem przez jedną z sal. Pewna pacjentka z wielkim wzruszeniem bardzo chciała go ucałować. To była dla niej wielka rzecz - opowiada dyrektor. - Czułem, że czegoś nam jeszcze w tym hospicjum brakowało. Teraz już wiem, że chodziło właśnie o te relikwie. One niejako dopełniają ten dom.
Na razie relikwie przechowywane są w bezpiecznym miejscu i wystawiane na widok publiczny podczas Mszy świętych, które w hospicjum odprawiane są codziennie oprócz poniedziałków o godz. 16. Jak zapewnia dyrektor placówki, w tym czasie każdy może przyjść i po Eucharystii uczcić relikwie świętego.
Relikwiarz będzie umieszczony w kaplicy na stałe, gdy pojawi się specjalne relikwiarium. Jego koszt to jednak ponad 2 tys. złotych, dlatego dyrektor Gliński liczy na ofiarnych sponsorów.