Oazowicze z Bornego Sulinowa odwiedzili dzisiaj podopiecznych miejscowego Środowiskowego Domu Samopomocy.
Jak mówią sami oazowicze, wybrali się do placówki, by podzielić się wiarą, ale nie tylko. Dzięki temu, że udało się sprzedać cały nakład nagranej przez oazę płyty, na ferie jadą do Rzymu.
- Udaliśmy się do tych najbardziej osamotnionych i opuszczonych w swoich środowiskach, dziękując Panu Bogu za to wszystko, co nam się udało - mówi ks. Sebastian Przybyła, duszpasterz oazy.
- To spotkanie było dla mnie takim dawaniem czegoś z siebie po tym wszystkim, co dostaliśmy: płycie, koncercie, wyjeździe do Rzymu. Dało też trochę do myślenia, że przecież w oczach Boga jesteśmy tak samo ważni i wyjątkowi i nieważne, czy ktoś jest w pełni sprawny, czy nie, On nas kocha tak samo - dodaje Adrianna Janusz.
Młodzież dawała podopiecznym Środowiskowego Domu Samopomocy świadectwo o wierze, swojej relacji z Jezusem i byciu we wspólnocie Ruchu Światło-Życie. Były także wspólne śpiewy i tańce. Przekonali się również, że nie potrzeba wiele, żeby dać komuś wiele radości.
- Myślałyśmy, że spotkamy się z dziećmi, więc wybrałyśmy wesołe piosenki, przy których można się też poruszać. Trochę nas zaskoczyło, że to dorośli ludzie, ale okazało się, że są niezwykle otwarci na to, z czym do nich przyszłyśmy. Tańczyli razem z nami i śpiewali, uczyli się tekstów piosenek i gestów - opowiada Paulina Mazurkiewicz i dodaje: - Nie tylko my opowiadaliśmy o sobie, ale także i oni. Cieszę się, że mogłam w tym uczestniczyć.
Przyznają, że największa nagrodą był uśmiech na twarzach tych, których odwiedzili.
- Pierwsza myśl: "co ja tu robię?", a później jak zobaczyłam tyle uśmiechniętych twarzy to aż serce zaczęło rosnąć - śmieje się Kasia Biernat.
- To spotkanie nie było dla mnie zupełnie nowym doświadczeniem. Nie wiedziałam czego się spodziewać. Cieszę się, że mogłyśmy wywołać na twarzach tych ludzi uśmiech i radość. Doświadczyłam z ich strony wiele życzliwości i z chęcią poszłabym tam ponownie – dodaje Klaudia Madej.
Nie tylko podopieczni Domu skorzystali z tej wizyty. Sami oazowicze także coś otrzymali.
- To było niesamowite przeżycie, a zobaczenie, z jakimi problemami muszą na co dzień zmagać się podopieczni ŚDS-u , sprawiło, że bardziej doceniam to, co sama mam - mówi Aneta Brzezińska.