Około 200 osób wzięło udział w szczecineckim marszu solidarności z Ukrainą.
Piątek, 7 marca
Ks. Arkadiusz Trochanowski prowadzi nabożeństwo przy cerkwi
ks. Wojciech Parfianowicz /GN
- To, co robimy tutaj dla Ukrainy, choćby przychodząc na taką demonstrację, tak naprawdę robimy też dla siebie. Bo nie znamy dnia ani godziny, kiedy ktoś może wystąpić przeciwko nam. Chcemy zamanifestować solidarność z Ukraińcami, ale chcemy także pokazać Polakom, że trzeba się obudzić, bo nie jest wcale powiedziane, że u nas zawsze musi być bezpiecznie - dodaje mieszkaniec Szczecinka.
- Ważna jest modlitwa. Ona ma nam pomóc w tym, żebyśmy uchronili się od nienawiści. Wyrażamy nasz protest wobec prób oderwania części ukraińskiego terytorium w sposób niedopuszczalny, z pogwałceniem międzynarodowego prawa. Ale na to, co się dzieje, musimy patrzeć w duchu miłosierdzia i nie przenosić naszego sprzeciwu na wszystkich. Nasze "nie" wypowiadamy wobec władzy, która wtargnęła w życie narodu ukraińskiego i chce mu odebrać to, co należy do niego. Nie możemy jednak patrzeć na kogokolwiek z nienawiścią. Mówimy "nie", ale bez nienawiści - podkreśla ks. Arkadiusz Trochanowski, obecny na marszu greckokatolicki proboszcz parafii w Szczecinku i w Wałczu.
Pod krzyżem przy budującej się cerkwi na osiedlu Zachód, uczestnicy manifestacji odmówili modlitwy żałobne za zabitych na Majdanie oraz o pokój na Ukrainie. Częścią krótkiego nabożeństwa było wspólne odmówienie modlitwy "Ojcze nasz" po polsku i po ukraińsku. Niektórzy uczestnicy marszu zapalili znicze, które następnie ustawili pod krzyżem na znak łączności z Ukrainą. Przedstawiciele organizacji ukraińskich dziękowali Polakom za zaangażowanie, także na forum międzynarodowym, w działania na rzecz Ukrainy.