Zegrzańscy parafianie z dumą mówią: gościliśmy u siebie świętego. A miejscowi strażacy wspominają najważniejszą w życiu służbę.
Chętnie wracają do tamtego czerwca sprzed 23 lat, gdy papież stanął na ziemi koszalińskiej.
Wacław Chrząszcz witał Jana Pawła II czterokrotnie, ale to powitanie w Zegrzu jest dla niego najważniejsze.
- Jako strażak na lotnisku byłem bardzo blisko niego, kiedy wysiadał z samolotu. To było największe wydarzenie mojego życia, bardzo wzruszające. Mam w oczach wciąż ten jego piękny uśmiech, a w codziennej modlitwie proszę go o wstawiennictwo u Pana Boga - mówi nie kryjąc wzruszenia.
Każdą papieską rocznicę przeżywa podwójnie: także jako poeta, który błogosławionemu papieżowi poświęcił tomik poezji.
- Wysłałem go kard. Dziwiszowi. Otrzymałem od niego podziękowanie i obrazek z relikwią, fragmentem papieskiej szaty liturgicznej - opowiada poeta z Niedalina.
Samo Zegrze nie znalazło się wprawdzie wówczas na trasie papieskiego przejazdu, ale lotnisko, na którym Jan Paweł II lądował, leży na terenie parafii. Wielu z jej mieszkańców uczestniczyło w bezpośrednich przygotowaniach do tego wydarzenia i ochraniało tego wyjątkowego pielgrzyma.
- Wiedzieliśmy, że to wyjątkowa służba. Przeżywaliśmy bardzo to spotkanie, pierwsze w wolnej Polsce. Przy takich okazjach jak Dzień Papieski wracam tam myślami, a swój identyfikator przechowuję pieczołowicie - przyznaje Franciszek Miksza, naczelnik Ochotniczej Straży Pożarnej w Niedalnie.
Wizytę Jana Pawła II zegrzanie wspominają organizując od pięciu lat Gminny Dzień Papieski.
- Wcześniej także obchodziliśmy wszystkie papieskie rocznice, ale przygotowywały je jedynie wspólnoty parafialne. Od pięciu lat współpracujemy z gminnymi władzami samorządowymi, co bardzo cieszy, bo przecież działając razem można zrobić więcej, a papieska wizyta to było wydarzenie ważne nie tylko dla lokalnego Kościoła, ale całej Polski - zauważa ks. Bogdan Gibczyński, proboszcz parafii w Zegrzu Pomorskim.
Waldemar Potoniec, dzisiaj sołtys Zegrza Pomorskiego, także pracował wówczas na lotnisku. Ale bardziej zapamiętał chwilę grozy, którą przeżył w Koszalinie. Był wówczas członkiem grupy energetycznej, odpowiadającej za zapewnienia zasilania na placu papieskim.
Padający deszcz dostał się do transformatora i spowodował zwarcie na chwilę przed tym, gdy papież miał przemówić do zgromadzonych ludzi.
- Dokładnie tak było. Wymienialiśmy transformator błyskawicznie - śmieje się pan Waldek.
Pamięta też olbrzymie wzruszenie, które towarzyszyło wszystkim tamtego czerwca.
- Dla nas był to wielki zaszczyt. Zresztą do dziś wszyscy mieszkańcy czują z tego powodu dumę. Drugiego takiego gościa chyba nie będziemy mieć - dodaje.