Papieskie może być właściwie wszystko: popiersie, kremówki, nauczanie. To dlatego wierny czasami staje się fanem, a papież "Elvisem".
W śmierci kogoś bliskiego odkrywamy prawdę, że człowiek jest niepowtarzalny. Nie wyszlibyśmy z domu o tej godzinie, gdybyśmy nie odkryli, że bł. Jan Paweł II jest jedyny i nie do zastąpienia - mówił bp Edward Dajczak 2 kwietnia 2013 roku o godz. 21.37 w kościele pw. Ducha Świętego w Koszalinie podczas Mszy św. o kanonizację.
W kontekście zbliżającej się kanonizacji Jana Pawła II, warto podjąć refleksję nad tym, kim właściwie jest papież. Tym bardziej, że niedawno minął pierwszy rok od wyboru kard. Bergoglio na 266. następcę św. Piotra; 19 kwietnia przypada natomiast 9. rocznica rozpoczęcia pontyfikatu papieża Benedykta XVI.
Pap-kultura
Jednym z najbardziej charakterystycznych produktów współczesnej popkultury jest celebryta. Fani dla swojego idola potrafią zrobić naprawdę wiele. Odwiedzają miejsca z nim związane, zdobywają należące do niego przedmioty, kupują gadżety, potrafią stać godzinami, aby zobaczyć go choćby na chwilę i z daleka.
Tysiące fanów Elvisa Presleya przybywa co roku do jego posiadłości w Memphis w USA, traktując to miejsce jak święte. Za słynny dentystyczny odlew zębów piosenkarza, zwany "koroną króla", czy za jeden ząb Johna Lennona zapłacono na aukcji tysiące dolarów. Podobną sumę osiągnął też pukiel włosów bożyszcza niektórych nastolatek Justina Biebera. Zdjęcie z uwielbianym piłkarzem to marzenie niejednego kibica czekającego godzinami na przejście drużyny z hotelu do autokaru przed ważnym meczem.
Wydaje się, że bez odpowiedniego podejścia, także papież może stać się celebrytą, wytworem swoistej "pap-kultury". Wtedy od Wadowic do Memphis nie jest już tak daleko, a wszelkie pamiątki, łącznie z relikwiami, zyskują rangę "korony króla".
- Proces celebrytyzacji osób związanych z Kościołem, także świętych, postępuje ze względu na kulturę, w której żyjemy. Polega on po pierwsze na zatrzymaniu się na osobie, a nie na treści, którą głosi. Po drugie przewagę zyskuje sentymentalizm, który przykrywa istotę przesłania. Mamy też do czynienia z "gadżetyzacją" danej osoby - tłumaczy ks. dr Wojciech Wójtowicz, rektor i wykładowca m.in. teologii Kościoła w koszalińskim WSD.
Papieża Jana Pawła II, Benedykta XVI czy Franciszka można mieć na kalendarzu, na koszulce, czy na popielniczce. Miejsca, gdzie papież przystanął, usiadł, czy spał, przedmioty, których choćby dotknął, czy na które spojrzał, od razu stają się "papieskimi". Papieskie imiona otrzymują znaczące instytucje, ale także parki, osiedla czy nawet drzewa; niestety również wszelka przesada sprzyja celebrytyzacji.
- Im mniejsze pogłębienie religijne, tym większa pokusa do celebrytyzacji. Im mniej w człowieku żywej wiary i chwały oddawanej Bogu na co dzień, tym bardziej skłonny jest on wynosić na piedestał osobę - zauważa ks. Wójtowicz.
Poza tym dla dużej liczby osób, większość, a nieraz nawet 100 proc. wiedzy o papieżu pochodzi z narracji medialnej, która staje się dziś coraz bardziej tabloidowa. Ma ona charakter newsów, które są super syntetyczne i sloganowe albo komentarzy pseudo ekspertów. Mało kto pokusi się o wysłuchanie czy przeczytanie papieskiej homilii od a do z.
Więcej niż Elvis czy Lennon
Celebryta stanowi zatem obiekt zainteresowania sam w sobie, do nikogo nie odsyła. Papież jest kimś zupełnie innym. Jako pasterz Kościoła jest drogowskazem, który kieruje na Boga, a nie na siebie. Oczywiście nie ma nic złego w tym, że sam w sobie jest fascynujący, jak Franciszek, a szczególnie wtedy, kiedy staje się świętym, jak Jan Paweł II.
- Świadkiem Boga trzeba się zachwycić. Owszem, przyszliśmy tu wysławiać Zmartwychwstałego Pana, ale wkładając nasze ręce w ręce tego błogosławionego Polaka, żeby nas poprowadził w świat Jezusa. Idźmy śladami jego wiary, tropami jego zaufania Bogu, tak, byśmy mogli wypełnić to, co Bóg dla nas zamierzył - mówił bp Edward Dajczak w homilii 2 kwietnia 2013 podczas Mszy św. o kanonizację bł. Jana Pawła II w koszalińskim kościele pw. Ducha Świętego.
- Parafrazując słowa kard. Ratzingera, w świętych wiara jest "przyrządzona" bardziej po ludzku. Bóg może się wydawać kimś bardzo dalekim i wtedy święty może się stać kimś bardziej komunikatywnym. W świętym, np. w papieżu, odnajdujemy konkretny model świętości - mówi ks. Wójtowicz
Zresztą wielu ludzi tak właśnie podchodzi do błogosławionego papieża, starając się nie czynić z niego celebryty, ale osobistego przewodnika ku Bogu. - Rocznica śmierci Jana Pawła II to dla mnie wielkie przeżycie. 2 kwietnia, po latach wróciłam do sakramentów. Modlę się bardzo do niego - zwierza się p. Wanda z Koszalina, uczestniczka koszalińskiej Mszy o kanonizację. - Jan Paweł II był dla mnie znakiem żywej obecności Boga. Fascynowała mnie w nim jego żywa wiara. Słuchając go i patrząc na niego, ja też pragnęłam takiego doświadczania Boga - mówi wychodząc z kościoła Danuta Tomaszewska.
Papież, także ten wyniesiony na ołtarze, nie musi zatem zostać celebrytą. Wszystko zależy od podejścia. Pod koniec Mszy św. w kościele pw. Ducha Świętego kilkuset wiernych uczciło relikwie błogosławionego. - Kiedy podawałem je ludziom do ucałowania, wielu robiło to ze łzami w oczach - mówi ks. Piotr Zieliński, wikariusz.
Ktoś może zapytać, czym różni się kropla krwi bł. Jana Pawła II od zęba Johna Lennona? Czy ludzie tłoczący się przy relikwiarzu nie są podobni do fanów słynnego Beatlesa, którzy też chcą dotknąć kawałka swego bohatera?
Relikwie nie są już zwykłymi pamiątkami po zmarłym. To materialne znaki realnej obecności kogoś żywego i to nie tylko w sercach i umysłach ludzi ale w tajemnicy świętych obcowania. - To przedmioty, czy wręcz fragmenty ciała należące do osoby napełnionej Duchem Świętym. Są zatem niejako dotknięte łaską Ducha Świętego. Taka kropla krwi nie jest przedmiotem czci sama w sobie, ale właśnie dlatego, że należała do osoby napełnionej Duchem Świętym - wyjaśnia ks. Wójtowicz.
- Całując relikwie, jestem bliżej samego Chrystusa. To Jezusowi mówię wtedy: Panie ja Cię kocham. Nie chodzi o zatrzymanie się na tej osobie, ale o przejście na Chrystusa - mówi ks. prał. Kazimierz Bednarski, proboszcz z Ducha Świętego.
W relikwiach świętych oddajemy więc cześć nie tylko im samym, ale przede wszystkim Bogu, który jest źródłem prawdziwej świętości. Poza tym relikwie przypominają, że świętość jest czymś realnym, historycznym, a więc możliwym; że święty to ktoś, jak relikwie, z krwi i kości.