Leszek Błażkiewicz nie raz obsługiwał najważniejszych gości, ale tylko papież powiedział: „dziękuję, sam sobie nałożę”.
To on przygotowywał obiad i obsługiwał papieża w czasie jego pobytu w koszalińskim seminarium 1 czerwca 1991 roku.
- O! Proszę bardzo, nawet zdjęcie mogliśmy sobie z papieżem zrobić. To był bardzo skromny i życzliwy człowiek - pan Leszek pokazuje cenną fotografię.
Kiedy dowiedział się o przyjeździe papieża do Koszalina był kierownikiem sali w hotelu „Jałta”. - Nawet przez myśl mi nie przeszło, że moje spotkanie z Janem Pawłem II odbędzie się nie tylko na płaszczyźnie duchowej, ale i kulinarnej - śmieje się pan Leszek.
Bo właśnie potrawy z menu zaproponowanego przez pana Błażkiewicza zostały podane papieżowi w czasie obiadu w koszalińskim Wyższym Seminarium Duchownym.
- Miałem świadomość jak ogromna odpowiedzialność spoczęła na moich barkach. I chociaż przypuszczam, że papież nie pogniewałby się na zsiadłe mleko z ziemniakami, to jednak czułem presję, ale tylko do czasu, kiedy podana została pierwsza potrawa - przyznaje.
W dzień wizyty, już od rana, w WSD wrzało.
- Uwijaliśmy się wszyscy - mówi. - Pamiętam, kiedy siostry w kuchni zapytały mnie czy wypada, żeby tak, rękoma przygotowywać potrawy, które będzie jadł Jan Paweł II. Odpowiedziałem ze śmiechem: „A czym chcecie je przygotować?”
Oprócz menu pan Leszek, który uczył się u najlepszych przedwojennych kelnerów, zajął się także przygotowanie personelu odpowiedzialnego za obsługę przy papieskim stole. Na tym miała się zakończyć jego rola. Stało się jednak inaczej.
- Obiad podaliśmy dla 38 duchownych. Mówię „podaliśmy”, bo oprócz 9. sióstr zakonnych ja także, jako jedyny świecki, miałem zaszczyt serwować Janowi Pawłowi II przygotowane potrawy - wspomina pan Leszek.
- Atmosfera panująca w czasie tego obiadu była niesamowita, bardzo przyjacielska i taka trochę domowa, bo chociaż wiedziałem, kim jest ubrany na biało mężczyzna to on nie dawał mi odczuć, że jest ode mnie ważniejszy albo lepszy. Był takim sam człowiekiem jak ja - wyjaśnia pan Leszek.
- Pracuję od ponad 40 lat. Obsługiwałem najważniejszych ludzi w Polsce, ale tylko Jan Paweł II powiedział do mnie: „dziękuję, sam sobie nałożę” - wspomina ze wzruszeniem.