Świdwinianie ruszyli śladami Jezusa na Golotę po ulicach swojego miasta. W przeżyciu nabożeństwa Drogi Krzyżowej pomagała im młodzież z parafii św. Michała Archanioła, która przygotowała żywe obrazy przedstawiające Mękę Pańską.
To już świdwińska tradycja. Co dwa lata młodzież od św. Michała zaprasza mieszkańców miasta na taką Drogę Krzyżową.
- Z pewnością nie byłoby to możliwe, gdyby nie dobry klimat w Świdwinie dla tego typu przedsięwzięć. Nie odmówił nikt, do kogo zwróciłam się o pomoc, trzy firmy dały swoje samochody i kierowców. Na medal spisali się też uczniowie, którzy z takim poświęceniem, mimo brzydkiej pogody, odgrywali swoje role - mówi Monika Bryła, która przygotowywała i koordynowała całe przedsięwzięcie.
Pogoda rzeczywiście była wyzwaniem zarówno dla uczestników Drogi Krzyżowej, jak i dla młodych aktorów. Na szczęście tuż przed rozpoczęciem nabożeństwa przestało padać.
- Z jednej strony trochę szkoda, że było zimno, bo to jednak mogło rozpraszać, ale z drugiej - mogło stać się naszą ofiarą – przyznaje ks. Roman Tarniowy, proboszcz parafii pw. św. Michała Archanioła.
Jak dodaje duszpasterz z dużym podziwem patrzył na zaangażowaną w przedsięwzięcie młodzież.
- Cieszę się, że jest tak dużo chętnych do odgrywania ról, widać też, jak bardzo przeżywają to zadanie, z jakim zaangażowaniem i ofiarnością. Jestem dumny, że mam taką młodzież w parafii - chwali młodych.
Droga Krzyżowa rozpoczęła się przy kościele pw. św. Michała Archanioła. Stamtąd grupy z obydwu świdwińskich parafii kolejno niosły drewniany krzyż do kościoła mariackiego.
Po drodze na kolejnych stacjach ustawione były mobilne platformy ze scenkami. W przygotowanie nabożeństwa włączyli się również nauczyciele i studenci, którzy czytali rozważania.
Sami młodzi aktorzy przyznają, że udział w takim nabożeństwie jest dla nich wielkim przeżyciem.
- To zupełnie coś innego, niż zwykłe słuchanie opisu Męki Pańskiej - mówi Piotr Mrowiński, jeden z trzech odtwórców roli Pana Jezusa. Po raz pierwszy brał udział w przedsięwzięciu.
- Grałem w pięciu stacjach. Starałem się być bardzo skupiony podczas całej Drogi Krzyżowej. Najtrudniejsze było jednak ukrzyżowanie. Myślałem o tym, co Jezus mógł czuć, chciałem wejść w to przeżycie. Nie tylko pokazać emocje w scence, ale też samemu to poczuć.
Do tego dochodził aspekt fizyczny: było naprawdę bardzo zimno i trudno było stać tak rozebranym. Myślałem sobie jednak, że każdy z nas ma swój krzyż - dzieli się wrażeniami licealista.