Mają już za sobą pierwszy dzień spędzony na pątniczym szlaku i pierwsze odciski na nogach. Po błogosławieństwie w Białogardzie zmierzają dalej na Górę Chełmską.
Pielgrzymi z Gościna, Świdwina i Połczyna Zdroju dotarli wczoraj do Białogardu. Rankiem, połączone już grupy, zasilone przez białogardzkich pątników, wyruszyły w dalszą drogę.
Wcześniej jednak błogosławieństwa na następny pielgrzymkowy etap piechurom udzielił ks. inf. Antoni Kloska, proboszcz białogardzkiej parafii mariackiej. Wyposażył ich także w obrazki z wyniesionymi właśnie na ołtarze świętymi papieżami: Janem XXIII i Janem Pawłem II.
Nieprzypadkowo, bowiem hasłem tegorocznego pielgrzymowania promienistego jest zawołanie św. Jana Pawła II: „Totus Tuus”.
- Chcemy, stanąwszy na Górze Chełmskiej, powiedzieć Matce jak on: „cały Twój”. Te przemierzone kilometry mogą stać się lekcją, podczas której będziemy się uczyć od świętego papieża, jak zawierzyć swoje życie Maryi. Żebyśmy mogli, kiedy przyjdzie pora, razem z Nią wyruszyć w pielgrzymkę prosto do domu Ojca - wyjaśnia ks. Krzysztof Płuciennik, przewodnik grupy połczyńskiej.
Duszpasterz, zanim po raz drugi wyruszył z pielgrzymami z Połczyna Zdroju, trzy razy zdążył „zaliczyć” trasę na Górę Chełmską ze Słupska. - Pielgrzymka promienista to stan nieuleczalny - przyznaje ze śmiechem ks. Krzysztof.
- Księża, którzy zarazili się nią w Słupsku, przeszczepiają ją do parafii, w których obecnie pracują i dzięki temu pielgrzymka się rozrasta - dodaje.
Co sprawia, że pątnicy wybierają się w drogę do sanktuarium?
- Matka Boża Trzykroć Przedziwna, która na nas czeka i chce się za nami wstawiać. To obok Skrzatusza drugie takie szczególne miejsce diecezji, do którego możemy uciekać się z naszymi problemami - odpowiada ks. Krzysztof.
Jak wyjaśnia zaletą tej pielgrzymki jest stosunkowo krótki dystans, któremu może sprostać pielgrzym w każdym wieku.
- W ubiegłym roku doszłam tylko do Białogardu. Wystraszyłam się drogi, zrezygnowałam po pierwszym odcinku i… miałam ogromny niedosyt. Żal mi się zrobiło, że nie podjęłam tego wysiłku - opowiada Alina Staruch z Gościna i dzieli się swoją receptą na pielgrzymie dolegliwości:
- W Trzebielach, tuż przed Białogardem tak strasznie bolały mnie już nogi. Ksiądz zapytał, co będziemy śpiewać, bez wahania zawołałam: „Wielbić Pana chcę”! I od razu było lepiej, radość wielka, taka, że zupełnie zapomniałam o tych bolących nogach - śmieje się.
Z Białogardu wyruszyło razem blisko 100 pielgrzymów Jak dodaje zawsze była osobą zamkniętą w sobie. - Pomyślałam sobie, że pora to zmienić. Trzeba wyjść do ludzi i dać im coś z siebie. Pielgrzymka świetnie w tym pomaga, bo w drodze stajemy się wielką rodziną, której jeden może liczyć na drugiego - zauważa pani Alina.
Grupa połczyńska to przede wszystkim młodzież. Chociaż dystans niewielki i im zakwasy dają się we znaki. - Może dlatego, że nie trenujemy w ciągu roku - mówi Kinga Wójtów. - Na Częstochowską jeszcze się trochę boimy iść, więc tutaj nabieramy wprawy - dodaje Ola Kozieł.
Dla młodych połczynianek to drugi rok pielgrzymowania do sanktuarium szensztackiego. - Atmosfera tej pielgrzymki sprawia, że chce się na nią wracać - zapewniają dziewczyny.
W tym roku niosą, obok intencji rodzinnych, także tę osobistą: o dobre wybory życiowe.
- Jesteśmy właśnie po testach kończących gimnazjum, więc to taki moment, w którym podejmuje się pierwsze ważne decyzje - przyznaje Kinga i jak zapewnia, w pielgrzymim plecaku i sercu znajduje się jeszcze wiele miejsca dla spotykanym po drodze ludzi, którym odwdzięczają się za okazaną życzliwość obietnicą zabrania do Trzykroć Przedziwnej Pani także i ich sprawy.
W grupie świdwińskiej dominują dojrzali pielgrzymi.
- To pielgrzymka naprawdę dla wszystkich. Dobrze, że jest młodzież, bo dzięki nim, my, starsi, czujemy się młodsi. Kiedy my już tylko jesteśmy w stanie liczyć kroki, oni jeszcze z całych sił śpiewają. Ale to dodaje ducha! – cieszy się Halina Pniewczuk.
Świdwinianka maszeruje po raz drugi na Górę Chełmską i zarazem jest to jej druga pielgrzymka w życiu.
- Nigdy nie chodziłam na żadne pielgrzymki, bo mi zdrowie nie pozwalało, a teraz, po 60-tce się wybrałam i jest świetnie. Mieliśmy do pokonania ze Świdwina pierwszy odcinek prawie 40 km. Jestem dumna, bo w ubiegłym roku musiałam kilka kilometrów podjechać, w tym - dałam radę o własnych siłach go pokonać. Jestem mocna! - śmieje się.
Razem z nią idzie też Hanna Grądzka, dla której to pielgrzymkowy debiut.
- Trochę się bałam, bo mam kłopot z nogami. Jest nieźle, zdecydowanie lepiej niż się spodziewałam. Wczoraj trochę musiałam podjechać i nie wiedziałam, jak będzie dzisiaj, ale czuję, że dam radę - zapewnia pani Hania.
Jak wyjaśniają dla członków Apostolstwa Matki Boskiej Pielgrzymującej, pielgrzymka na Górę Chełmską to zobowiązanie, które dodaje skrzydeł nawet najbardziej obolałym nogom.
Dzisiaj przed pielgrzymami blisko 30 kilometrowy odcinek do Świeszyna. Tam spotkają się z grupą z Barwic. Jutro, razem z pielgrzymami idącymi od strony wschodniej, ze Słupska, wdrapią się razem na szczyt góry.
O 14.30 w Sanktuarium Przymierza Mszy św. na zakończenie pielgrzymki przewodniczyć będzie bp Paweł Cieślik.