W auli słupskiej Akademii Pomorskiej odbyła się konferencja o naprotechnologii.
Spotkanie zorganizowała Fundacja "Przyjaciele Życia" we współpracy ze słupską uczelnią, Szpitalem Specjalistycznym i gdańskim "Naprocentrum". Wzięli w niej udział przedstawiciele służby zdrowia, a także osoby borykające się z problemem niepłodności.
Zaproszeni prelegenci, uznani w Polsce specjaliści zajmujący się naprotechnologią, starali się wykazać, że ten sposób podejścia do ludzkiej płodności jest nie tylko etyczny, ale również właściwszy i o wiele skuteczniejszy medycznie od uprzywilejowanej procedury in vitro.
Okazuje się, że według danych Światowej Organizacji Zdrowia (WHO) problemy z poczęciem ma ok. 20 proc. par starających się o potomstwo. Problem jest więc poważny, ale jak przekonują specjaliści od naprotechnologii, procedury in vitro wcale go nie rozwiązują.
Nie chodzi tu tylko o kwestie etyczne związane z produkcją nadliczbowych zarodków, ale generalnie o podejście do płodności. In vitro to szereg działań, które nie leczą, tylko nastawione są na końcowy efekt w postaci posiadania dziecka. Naprotechnologia to całościowe podejście do pacjenta, drobiazgowe badanie połączone z obserwacją naturalnego cyklu kobiety, które ma na celu odkrycie przyczyny niepłodności i wyleczenie jej.
Dr n. med. Ewa Ślizień - Kuczapska ks. Wojciech Parfianowicz /GN Jak przekonywała dr n. med. Aleksandra Kicińska, specjalista chorób wewnętrznych, konsultant naprotechnologii w naprocentrum "Promień nadziei" w Gdańsku, dysfunkcja właściwie każdego narządu może powodować problemy z płodnością. Czasami są to niuanse, które można odkryć dopiero w wyniku bardzo szczegółowych badań. - Dlatego tylko podejście interdyscyplinarne, jakie zakłada naprotechnologia jest naprawdę sensowne - mówi dr. Kicińska.
Jednak, jak zauważyła dr n. med. Ewa Ślizień - Kuczapska, specjalista położnik, ginekolog, lekarz naprotechnolog, prezes Polskiego Stowarzyszenia Nauczycieli Naturalnego Planowania Rodziny, in vitro jest prostsze i szybciej prowadzi do końcowego efektu. - Jest to jednak bajpas, który omija rzeczywiste problemy - stwierdza dr Ślizień - Kuczapska.
Dr n. med. Tadeusz Wasilewski ks. Wojciech Parfianowicz /GN Gość specjalny konferencji, dr n. med. Tadeusz Wasilewski, specjalista ginekolog - położnik, założyciel NaProMedica w Białymstoku, czyli pierwszej w Polsce kliniki zajmującej się naprotechnologią, wskazywał na niebezpieczeństwa związane ze stosowaniem in vitro. Ekspert w dziedzinie płodności, który sam przez wiele lat był propagatorem in vitro, przytaczał szereg badań, z których wynika, że dzieci poczęte tą metodą są o 30 do 40 proc. bardziej narażone na różne choroby. - Genetycy biją na alarm. Może się okazać, że za jakiś czas będziemy mieli poważny problem z chorobami, które będą się pojawiać znacznie częściej niż teraz - stwierdza dr Wasilewski.
Skuteczność naprotechnologii sięga nawet 80 proc. Oczywiście są przypadki, w których bezpłodność z punktu widzenia medycyny jest nieodwracalna. Naprotechnologia, jak twierdzą lekarze, którzy się nią zajmują, mimo że opiera się na najnowszych zdobyczach medycyny, jest jednak odrzucana również z powodów uprzedzeń ideologicznych. Jej źródłem jest bowiem encyklika Pawła VI Humanae vitae, a zatem stoi za nią chrześcijański światopogląd.
Dr Wasilewski podkreśla też różnice terminologiczne, które wiele mówią o różnicach znacznie głębszych, jakie istnieją pomiędzy in vitro a naprotechnologią. In vitro należy do technik wspomaganego rozrodu, naprotechnologia jest natomiast technologią naturalnej prokreacji. Jak przypomina dr Wasilewski, twórca in vitro - Robert Edwards - był naukowcem zajmującym się przede wszystkim zwierzętami.