Agata Szymczewska, utalentowana młoda skrzypaczka oraz wybitny pianista Marek Bracha wystąpili w Koszalińskiej Filharmonii z koncertem na rzecz zmagającego się z chorobą nowotworową proboszcza najmłodszej koszalińskiej parafii.
Koncert charytatywny to dzieło parafian ks. Jarosława Krylika, proboszcza parafii pw. bł. Matki Teresy z Kalkuty w Koszalinie. Gdy w kwietniu u duszpasterza zdiagnozowano nowotwór postanowili ruszyć z pomocą i zebrać pieniądze potrzebne na leczenie.
Jak mówią to ich odpowiedź na dobro, którego uczą się cały czas od swojego proboszcza.
Pomysł na charytatywny koncert podsunęła sama skrzypaczka. Podchwycili go jej rodzice, parafianie ks. Jarka. Koordynacją przedsięwzięcia zajęła się Fundacja „Pokoloruj Świat”.
- Odzew był rewelacyjny. Mama Agaty załatwiła wszystko z panem Robertem Wasilewskim, dyrektorem filharmonii. Nikt nie wziął ani złotówki za przyłączenie się do akcji. Nigdy nie widziałam, żeby tak wiele osób, w tak krótkim czasie dało radę coś takiego przedsięwziąć. To wielka rzecz - mówi Teresa Żurowska, prezes koszalińskiej fundacji.
Nie dla wszystkich chcących wspomóc ks. Jarosława udziałem w koncercie starczyło miejsca w Koszalińskiej Filharmonii. Bilety-cegiełki rozeszły się w okamgnieniu.
- Kiedy dowiedzieliśmy się o chorobie naszego wielebnego, jak go czule nazywamy, wiedzieliśmy, że trzeba pomóc. On sam nas inspirował do wielu rzeczy, więc nawet się nie zastawiałyśmy - wyjaśnia Małgorzata Chodkowska z fundacji, a zarazem także parafianka od Matki Teresy z Kalkuty.
- Nie stawialiśmy sobie określonych celów co do kwoty, którą chcemy uzbierać. To, co już jest zgromadzone zostanie przeznaczone na leczenie ks. Jarka, a jeśli będzie za mało, to będziemy dalej działać. Mamy już chętnych na następny koncert - to, ci, dla których zabrakło miejsca dzisiaj - dodaje.
Ks. Jarosław przeszedł już dwie operacje, jest w trakcie chemioterapii. Wzruszony okazaną życzliwością i zaangażowaniem tak wielu osób, dziękował wszystkim po koncercie.
- Chciałbym najpierw podziękować Panu Bogu za wszystko, co się wydarzyło. Chociaż nie jest wcale łatwo, to chcę wam powiedzieć, że to nie jest najtrudniejszy czas w moim życiu. Ten czas jest piękny. Tyle dobra się wydarzyło. Tylu wspaniałych ludzi. Kochani, wszystkim wam z serca dziękuję - mówił duszpasterz.
- Wiem, że na razie jestem w tarapatach, ale wierzę w to, że kiedy pojadę w lipcu na badania kontrolne, to się wszyscy zdziwią. To naprawdę nie jest najtrudniejszy czas w moim życiu. Przed chorobą nie czułem dnia, zauważałem dopiero mijający miesiąc, albo jeszcze lepiej trzy. Teraz czuję każdy dzień oddzielnie. Jak święto. Kochani, jeśli mogę wam cokolwiek doradzić, to spróbujcie właśnie tak żyć. Znaleźć 10-15 minut dla siebie, dla Boga, to nie zmarnujecie życia - prosił przyjaciół, znajomych i parafian, którzy zapełnili salę koncertową.